Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Part 9

Uff, trochę mi zajęło pisanie tego nexta dla Was ! Ale było warto ! <3
dziękuję, że jesteście !
niestety kolejny next, jeżeli nie pojawi się jutro to zjawi się dopiero w środę albo w czwartek :(

czytasz - komentujesz - udostępniasz dalej ;* ! 

- Sama wspominałaś, że bardzo podoba się Tobie to imię, a że byłaś w śpiączce a pielęgniarki nalegały na wybór imienia i nazwiska dla dziecka, bo dłużej nie może już być NN to stwierdziłem, że raz się żyje. Ale oczywiście jeżeli Tobie się nie podoba to możesz zmienić, bo i tak musimy razem jechać do urzędu stanu cywilnego wyrobić akt urodzenia. - Piotr spojrzał na mnie tymi swoimi zielonymi oczami nadal wyczekując jakiejkolwiek reakcji z mojej strony.
- Stasiu... Hm.... - westchnęłam cicho zerkając na mojego synka. Ten chyba wyczuł mój dylemat co do odpowiedzi i uśmiechnął się lekko otwierając przy tym swoje zielone oczka. Swój wzrok skierował ku mojej osobie, a kiedy ja dalej milczałam zaczął wiercić się swoimi drobnymi rączkami. Zaśmiałam sie cicho kołysząc malca w dalszym ciągu nie odrywając od niego wzroku. - Chyba mu się również podoba jego imię. Nie mam do Ciebie pretensji Piotr. Gdyby nie odratowali mnie na bloku sam musiałbyś podjąć decyzję jak nazwiesz swojego syna. 
- No i pięknie ! Stachu jak tylko podrośniesz to wujek nauczy Cię kopać piłki i podrywać dziewczyny ! - odezwał się klaszcząc w dłonie Przemek .
- Przemek ! Nie żaden Stachu tylko Staś. To nie będzie jakiś Twój kumpel ze szkoły podstawowej czy stary, posiwiały wujaszek. To jest Twój siostrzeniec, więc proszę Cię bez niepotrzebnych zdrobnień jego imienia. A wracając do Twojej wypowiedzi to kopać piłki jak i podrywać dziewczyny będzie uczył się od mistrza, którym jestem ja ! - Piotr spojrzał karcącym wzrokiem na Przemka dumnie wypinając swoją pierś. 
Nie mogłam na te słowa inaczej zareagować, tym bardziej że zerkałam na wyraz twarzy Leny, kiedy faceci wymieniali między sobą swoje monologi i wybuchłam donośnym śmiechem na co reszta zareagowała tylko zdziwioną miną , skierowaną ku mojej osobie.


Minął tydzień, kiedy wreszcie usłyszałam od Darka, że mogę już wyjść do domu ze swoim synkiem. Po odebraniu wypisu, wysłuchaniu wszystkich zaleceń oraz po przedstawieniu reszcie lekarzy Stasia mogłam spokojnie wyjść z tego szpitala i wrócić do siebie do domu. Martwił mnie tylko fakt, że nie miałam jeszcze w pełni przygotowanego mieszkania na przybycie nowej osoby do niego i najprawdopodobniej będę musiała zrobić w nim małe przemeblowanie. Po pożegnaniu się ze wszystkimi w pokoju lekarskim zaczęłam ubierać swojego synka w ciepły kombinezonik, ponieważ pogoda przez czas w którym byłam w szpitalu zmieniła się diametralnie. Zamiast grzejącego słońca i temperatury powyżej dwójki z przodu. Wiał wiatr, deszcz spływał strumieniami po szybach okien szpitalnych, a termometr wskazywał jednocyfrową, dodatnią temperaturę. Miałam nadzieję, że taksówka którą zamówiła mi po mojej ówczesnej prośbie Wiktoria, czeka już na mnie przed szpitalem i że nie będę miała stać i denerwować się, gdzie ona się podziała.
- Uf, zdążyłem na czas ! - usłyszałam nad swoją głową zadyszany głos Piotra. Z początku nie wiedziałam z czym mój jeszcze mąż zdążył, ale po zmierzeniu jego postaci mój wzrok zatrzymał się na foteliku dziecięcym, który wcześniej ja kupiłam.
- Z czym zdążyłeś ? - postanowiłam udawać zdezorientowaną w całej tej sytuacji. 
- Odwiozę Cię do domu. W końcu odpowiadam za Waszą dwójkę. - odpowiedział spokojnie Piotr czym tylko zirytował mnie.
- I co? Chcesz udawać teraz przed całym personelem przykładną rodzinkę? Chcesz pokazać jakim to jesteś kochającym mężem, bo przyjechałeś po swoją żonę do szpitala? Nie potrzebuję Twojej pomocy Piotr. Wiktoria zamówiła mi taksówkę, która lada chwila powinna tu się zjawić. - owinęłam kocykiem jeszcze mojego synka po czym wzięłam go na ręce chwytając torbę. - A ! I nie odpowiadasz za naszą dwójkę, tylko za swojego syna. Bo nas już nic nie łączy.. 
Chcąc jak najszybciej uciec od jego osoby, ominęłam go szerokim łukiem i skierowałam się w stronę wyjścia. Ten chwycił mnie delikatnie za ramię, odwracając w swoją stronę i zerkając to na mnie to na Stasia.
- Chcesz tułać się z naszym synem w taksówce? A gdyby nie daj Bóg był wypadek? Zobacz jaka jest pogoda za oknem, jeden nieodpowiedni manewr kierownicą i bum.. Stanie się. Poza tym przed operacją kazałaś mi o niego dbać. Więc pozwól, że to ja Tobie teraz oświadczę, że nie pozwolę aby nasz syn nie jechał w drodze do domu w foteliku. I bardzo Cię proszę zamilcz do cholery i przestań udawać obrażoną. Pogódź się z tym, że teraz będę częstym gościem w Twoim domu i jeżeli tak bardzo tego pragniesz nawet nie będę pytał co u Ciebie tylko będę brał Stasia i będę wychodził. I nie ma od tej pory " mój syn " , " twój syn " . To jest nasz syn i niech to do Ciebie w końcu dotrze. 

Nie byłam w stanie dłużej dyskutować z Piotrem tym bardziej, że już niektórzy lekarze czy pielęgniarki obracały się przechodząc obok nas i szeptały coś do siebie. Chciało mi się wtedy płakać, kiedy Piotr w zasadzie przygadał mi po całej linii. Odstawiłam swoją torbę na ziemię, sama siadając z małym na krześle i spuszczając głowę w dół. Nie trwało to długo nim dostrzegłam cień postury przed swoimi oczami, a już po chwili siedział obok mnie mój mąż stawiając fotelik na ziemi i odpinając jego pasy, aby włożyć do środka Stasia. Ucałowałam jedynie synka w główkę i włożyłam do środka chcąc od razu zapiąć pasy. 
- Daj ja to zrobię... - odezwał się łagodnie Piotr spoglądając na mnie błagalnym wzrokiem. 
W tej chwili poddałam się. Chwyciłam tylko w dłoń swoją torbę i wstałam z krzesła zerkając na Piotra, który właśnie poczynał to samo co wcześniej ja.
- To też daj.. - obszedł moją osobę chwytając za torbę, którą trzymałam w prawej ręce. Oddałam mu ją sama nakładając kaptur od swojej kurtki sobie na głowę. Kiedy wyszliśmy ze szpitala, Piotr włożył moją torbę do bagażnika, a fotelik z naszym synkiem ulokował z tyłu na siedzeniu zapinając go od razu w pasy. Chciałam wsiąść z drugiej strony, obok małego lecz mój mąż zagrodził mi precyzyjnie drogę.
- Tam nie. Do przodu. - uśmiechnął się lekko obchodząc auto dookoła i otwierając mi drzwi od strony pasażera. Przewróciłam tylko oczami wzdychając cicho i zajęłam wskazane miejsce. Po krótkiej chwili Piotr siedział już obok mnie, sięgając coś usilnie z tyłu auta. Zapięłam pas i odwróciłam głowę w stronę szyby. Poczułam jak coś lekkiego zostaje kładzione mi na kolana, a po chwili coś cięższego. Z samej ciekawości postanowiłam spojrzeć co to może być. PIerwszą rzeczą był ogromny bukiet składający się z czerwonych róż, a drugą małe pudełko. 
- Co to jest? - zapytałam z ciekawości wskazując palcem na kwadratowe opakowanie.
- Mój pradziadek dał go mojej prababci, kiedy urodziła mojego dziadka. Dziadek z kolei dał go mojej babci, kiedy urodziła mojego ojca, a ojciec dał go matce, gdy pojawiłem się na świecie ja. Moja mama wręczając mi go, prosiła abym podarował go osobie którą będę kochał nad życie, a która da mi pierworodnego. - Piotr kończąc ostatnie słowa odwrócił głowę do tyłu, gdzie znajdował się nasz syn. 
- Ale to jest pamiątka rodzinna. A poza tym nie możesz go ofiarować mnie, bo to nie będzie się zgadzało z wolą Twojej mamy. Miałeś go dać osobie, którą będziesz kochał nad życie a która pocznie Tobie syna. A my już się nie kochamy... - otworzyłam pudełko, a moim oczom ukazał się złoty pierścionek z niebieskim oczkiem pośrodku. W tym momencie Piotr odpalił silnik samochodu i wyjechał ze szpitalnego parkingu. Zamknęłam pudełko i nieświadomie przez całą drogę bawiłam się nim w dłoniach. Oprzytomniałam dopiero, kiedy zajechaliśmy na parking pod moim blokiem. 
- Dziękuję za kwiaty i za podwiezienie nas do domu. A ten pierścionek musisz niestety dać komuś innemu.. - uśmiechnęłam się lekko czując narastającą w gardle gule i podałam Piotrowi pudełko. Odpięłam pas i wysiadłam z samochodu, otwierając drzwi z tyłu i wypinając fotelik ze Stasiem. Kiedy już poradziłam sobie z fotelikiem jak i wyjęłam swoją torbę z bagażnika auta ruszyłam w kierunku swojej klatki. Otworzyłam kodem drzwi i zaczęłam przemierzać schody prowadzące do mojego mieszkania, znajdującego się na ostatnim, czwartym piętrze. Kiedyś nawet z Piotrem myśleliśmy nad zmianą lokum, ale potem jak wiadomo nasze drogi się rozeszły a ja nie miałam nawet czasu aby znaleźć sobie coś większego jak i znajdującego się na niższym piętrze. W końcu udało mi się pokonać te wszystkie stopnie i stałam właśnie przed drzwiami swojego mieszkania. Odstawiłam fotelik ze Stasiem na wycieraczkę, a sama zajęłam się szukaniem w torbie szpitalnej kluczy od domu. Nagle usłyszałam przekręcający się zamek, a moim oczom ukazał się Przemek z przewieszonym przez ramię ręcznikiem. Nie zdołałam nic powiedzieć, bo mój braciszek jedną ręką chwycił fotelik, a drugą zaciągnął mnie do środka, nogą zamykając za sobą drzwi. Usadowił mnie na kanapie, a sam zajął się wyciąganiem Stasia z fotelika.
- No dalej, rozbieraj sie na co czekasz ! - rzucił ochoczo mój brat przez co nawet posłuchałam jego rozkazu i ściągnęłam z siebie kurtkę odwieszając ją na wieszak znajdujący się w przedpokoju oraz buty. 
- A mogę wiedzieć co Ty tutaj robisz o tej porze? Nie miałeś być czasem na dyżurze? - zapytałam wracając do salonu, gdzie mój brat trzymał już na rękach swojego siostrzeńca rozebranego z wierzchnich, ciepłych ubranek.
- Nie pytaj, tylko chodź za nami. - uśmiechnął sie cwaniacko Przemek ruszając w stronę drzwi od mojej sypialni. Gestem głowy oznajmił mi, że mam je otworzyć. W dalszym ciągu zdezorientowana o co mu chodzi wykonałam jego polecenie i aż oniemiałam z wrażenia! Moja sypialnia wyglądała zupełnie inaczej niż tutaj ostatnim razem byłam. Trzy ściany zostały przemalowane na kolor brązowy, a jedna była w jasnym , beżowym kolorze. Były na niej poprzyklejane postacie z wielu bajek Walta Disney'a . Pod ścianą, tuż przy oknie stało biało-brązowe łóżeczko z zamontowaną karuzelą i ułożonymi pluszakami. Obok łóżeczka znajdowała się komoda w kolorze ściany, a na niej przewijak, ułożone w kostkę śpioszki, kosmetyki dziecięce i pieluchy. Byłam wniebowzięta takim widokiem dając znowu upust swoim emocjom. Pojedyncze łzy wzruszenia spływały po moich policzkach, a kąciki ust unosiły się z radości do góry.
- Sam to wszystko zrobiłeś? - zdołałam powiedzieć ocierając łzy i podchodząc do mojego brata przejmując mojego synka.
- Wiesz biorąc pod uwagę fakt, że jestem lekarzem i mam też zobowiązania zawodowe, w trzy tygodnie nie dałbym sam rady tego wszystkiego zrobić. Dlatego w malowaniu, transporcie mebelków jak i w samym skręcaniu ich pomagał mi Piotr. Mam nadzieję, że sie nie gniewasz o to, ale sama rozumiesz... - Przemek najwyraźniej zaczął gubić się w swojej wypowiedzi dlatego skinęłam twierdząco głową, uśmiechając sie serdecznie i wkładając delikatnie Stasia do łóżeczka.
Po chwili wyszliśmy oboje z pokoju udając się do kuchni, gdzie czekał na mnie talerz z kanapkami i ciepła herbata. Po zjedzonym posiłku podziękowałam serdecznie Przemkowi za całą pracę , a kiedy wyszedł dopadło mnie straszne zmęczenie. Stwierdziłam, że najlepszym sposobem na odreagowanie tego wszystkiego będzie po prostu kąpiel w blasku świec, w mojej ukochanej wannie . Lecz teraz nie liczyło się tylko moje szczęście, ale również liczył się Staś, który najwyraźniej przebudził się na mleko. Jak na złość musiał również odezwać się mój telefon, więc sięgnęłam go ze stolika udając się do sypialni. Na wyświetlaczu pokazało mi się, że dzwoni Piotr. Odebrałam telefon włączając połączenie na głośnik, a drugą ręką dając  Stasiowi do buzi smoczek.
- Halo?
- Dzwonię...... aaa... żeby no ten.... zapytać czy wszystko u was w porządku. - albo mi się zdawało albo Piotr nie do końca był pewien czy właśnie to miał na myśli i to chciał mi oznajmić.
- Tak tak, dajemy sobie radę. Chciałam Tobie serdecznie podziękować za pomoc Przemkowi w drobnym przerobieniu sypialni. Efekt jest piorunujący. - mimowolnie uśmiechnęłam się do telefonu spoglądając na synka, który uspokoił się słysząc głos Piotra.
- A Stasiu jak tam? Nie dokazuje mamie?
- Nie, nie wszystko w porządku. Właśnie idę go wykąpać, nakarmić i ukołysze go do snu.
- Jak chcesz mogę Tobie pomóc, oczywiście jeżeli nie masz nic przeciwko. - chyba w jego głosie wyczuwałam lekką nutkę nadziei, że moja odpowiedź będzie pozytywna.
- Piotr.. zanim Ty tu dojedziesz teraz. Ja też jestem zmęczona, chciałabym móc położyć się w końcu spać do swojego łóżka.
- Daj mi dwie minuty! - nie zdążyłam nic powiedzieć, bo po drugiej stronie usłyszałam tylko głuche pikanie. 
Wzięłam Stasia na ręce, położyłam go na przewijak i zaczęłam go rozbierać, gdy do moich uszu dotarł dzwonek do drzwi. Nie spodziewałam się gości, bynajmniej o tym nie wiedziałam. Nie miałam teraz zbytnio jak otworzyć drzwi, więc postanowiłam udawać że mnie nie ma w domu i wróciłam do przerwanej czynności. Gdy już skończyłam owinęłam Stasia w ręcznik udając sie do łazienki. Z korytarza dobiegł mnie trzask zamykanych drzwi.. W tym momencie serce zaczęło mi szybciej bić, a Stasiu najwyraźniej wystraszony wcześniejszym hukiem zaczął głośno płakać. Teraz liczyło się tylko bezpieczeństwo moje jak i moje syna, miałam już zamknąć drzwi od łazienki na klucz, gdy one otworzyły sie szerzej a ja ujrzałam w nich Piotra.
- Mam nadzieję, że sie nie spóźniłem. Oczywiście możesz mi dać reprymendę, ale to już jak Stasiu będzie wykąpany i najedzony. 
Byłam w tej chwili tak wściekła na mojego męża, że najchętniej to wydarłabym się na niego już teraz ale Piotr miał rację. Reprymendę dostanie jak już mały będzie umyty i najedzony.

Kąpiel minęła nam bardzo szybko jak i w bardzo przyjaznym nastroju. Początkowo chciało mi się śmiać z Piotra, który obawiał się umyć ciałko swojego synka, ale później doszłam do wniosku, że radzi sobie o wiele lepiej niż niektórzy tatusiowie w szpitalu na oddziale. Po kąpieli Piotr pomógł mi nasmarować ciałko Stasia oliwką, a następnie ubrać na nie pieluchę , śpioszki oraz czapeczkę. Po długiej wymianie zdań między nami Piotr zaoferował mi, że nakarmi i uśpi Stasia podczas, kiedy ja będę brała kąpiel. Nie byłam zbyt zadowolona z tego faktu, lecz mój mąż chyba nie był nastawiony na porażkę. Ostatecznie uległam i zamknęłam się w łazience, wlewając do wody swój ulubiony płyn o zapachu lawendowym i zapalając wokoło świece. Wyszłam z wanny zupełnie odprężona i naładowana pozytywnymi energiami .Przebrałam sie jeszcze na szybko w luźniejsze rzeczy, włosy spinając w kucyk i wyszłam z łazienki. W mieszkaniu panowała kompletna cisza, co aż mnie trochę zaskoczyło . Moje wszelkie wątpliwości dotyczące tego co się stało rozwiały się, kiedy dostrzegłam śpiącego Piotra w pozycji siedzącej trzymającego równie smacznie śpiącego Stasia. Uśmiechnęłam się szeroko widząc taki obrazek i nie pozostało mi nic innego jak porobić pamiątkowe zdjęcia, przenieść Stasia do łóżeczka i obudzić Piotra....

7 komentarzy:

  1. intrygujące... czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piotr sobie na dużo pozwala.. Hana niech mu nie ulega.
    opo świetne, takie inne niz pozostale :)

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW. Świetnie piszesz. Dopiero teraz znalazłam tego bloga. Wciągnęło mnie. Jak najszybciej dodawaj nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ta ostatnia scena musiała słodko wyglądać <3 Cudny rozdział czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  5. Dodaj nexta!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń