Przez dłuższą chwilę analizowałam słowa Darka w dalszym ciągu nie mogąc się otrząsnąć . Czułam, że moja psychika jest już na skraju. Najpierw Piotr zostawił mnie od tak w pierwszym, najważniejszym święcie które dotyczyło naszej dwójki, a teraz budzę się po kilku tygodniach i od razu informują mnie, że miałam wypadek i że spodziewam się dziecka. W tamtej chwili czułam, że nie podołam i się po prostu poddam..
Mijały kolejne dni, a ja zdążyłam wyjść ze szpitala, po drodze zahaczając o gabinet Darka, aby założyć kartę przebiegu ciąży i sprawdzić co u tego maluszka słychać. Całe szczęście było wszystko dobrze i mogłam udać się do domu, w którym czekały na mnie tylko cztery puste ściany i wspomnienia. Z początku nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Do pracy wrócić póki co nie mogłam, bo oczywiście Darek wypisał mi zwolnienie na 3 tygodnie, żebym odpoczęła od zgiełku szpitalnego i przyzwyczaiła się, że od teraz dbam nie tylko o swoje zdrowie, ale i o zdrowie maleństwa które noszę pod sercem. Na czas mojego urlopu przez kilka dni zamieszkał ze mną Przemek, którego w efekcie końcowym wyrzuciłam za drzwi, rozkazując mu aby wrócił do Oli i ich świeżo narodzonej córeczki. Była u mnie także sporadycznie Lena z Felkiem, abym nie czuła się samotna i wiele wiele innych znajomych ze szpitala. Mój czas na zwolnieniu dobiegał końca, a ja właśnie zadecydowałam, że zaraz po zjedzonym śniadaniu udam się na zakupy do mojej ukochanej galerii handlowej, ponieważ nie ukrywam że brzuszek stał się już okrąglejszy, a dotychczasowe moje obcisłe spodnie czy koszulki musiałam schować na tył szafy. Po zjedzonych kanapkach, które dzisiaj smakowały o wiele lepiej niż w inne dni i wypitej herbacie wróciłam do siebie do sypialni, aby wyjąć z szafy moją białą sukienkę z rozkloszowanym dołem, złote sandałki i oczywiście duuużą, czarną torebkę :) . Wyjrzałam jeszcze szybko za okno, aby sprawdzić jaka jest temperatura. Jak na koniec lata, było akurat powyżej 24 stopni, więc spokojnie nie musiałam brać żadnego wierzchniego sweterka, bądź kurtki. Podeszłam jeszcze na szybko do lustra, aby poprawić makijaż i już mnie nie było. Zwinnie zbiegłam po schodach i udałam się do swojego samochodu. Na szczęście na drogach nie było korków, więc do galerii dotarłam już po 15 minutach. Właśnie przemierzałam wzdłuż i wszerz cały sklep z akcesoriami dziecięcymi, aby chociaż móc cokolwiek kupić temu okruszkowi, który jak na początki już 6 miesiąca był nieco cięższy niż wcześniej :). Moją uwagę zwrócił wózek dziecięcy w kolorze kawy z mlekiem. W dodatku w zestawie był już również fotelik dziecięcy oraz spacerówka. Cena według mnie była przystępna, więc oczywiście musiałam go zakupić jak i wiele innych rzeczy takich jak : śpioszki, pozytywki, grzechotki, karuzele do łóżeczka, czapeczki, smoczki oraz butelki. Stojąc przy kasie, aż sama sie z siebie śmiałam, że miałam jechać kupić sobie ubrania, a nie kompletować wyprawkę dla dziecka. Wychodząc ze sklepu poprosiłam ekspedientkę, aby pomogła mi zanieść to wszystko do samochodu. Nie spotkałam się z odmową, więc wsadziłam resztę zakupów do gondoli wózka ruszając przed siebie. Idąc w stronę windy prowadzącej na parking ujrzałam męską postać stojącą do mnie tyłem w błękitnej koszuli i czarnych spodniach. Miałam tylko nadzieję, że ów mężczyzna mnie nie zauważy i ruszyłam szybciej przed siebie. Pech chciał, że kiedy miałam juz wchodzić do windy usłyszałam tylko donośne :
- Hana ! Zaczekaj !!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz