Okazało się, że pacjentka wymaga natychmiastowego trafienia na stół operacyjny, lecz na moje szczęście z bloku właśnie schodził Darek. Przejął po konsultacji pacjentkę ode mnie i poszedł się szykować do kolejnego już zabiegu dzisiaj. Wracałam właśnie do pokoju lekarskiego, kiedy drogę zagrodził mi szeroko uśmiechnięty Szymon.
- Słuchaj, a może dałabyś się zaprosić na kolację? Albo chociaż na kawę z jakimś dobrym ciachem? - zapytał czym po prostu zbił mnie z nóg. Zawsze był odważny, ale nie do tego stopnia.
- No nie wiem.. Przecież wiesz, że mam dziecko i muszę się nim opiekować. - w zasadzie planowałam jakiś wypad babski z Leną wieczorem na miasto prosząc wcześniej Przemka o opiekę nad Stasiem. Wydawało mi się, że takie oderwanie na chwilę od szarej rzeczywistości mogło by mi się przydać. Ale w mojej głowie od razu pojawiły się myśli,czy nie będzie płakał, czy Przemek da sobie z nim radę i czy nic się nie stanie złego.
- Nie daj się dłużej prosić Hana. Chwila rozrywki nikomu nie zaszkodziła, a może Tobie bardzo pomóc. Zwłaszcza, że całe dnie siedzisz zamknięta w domu. - Szymon dalej nalegał, a ja stwierdziłam, że ma z tym wszystkim racje. Wzięłam głęboki wdech kiwając tylko twierdząco głową.
- To świetnie. Przyjadę po Ciebie dzisiaj wieczorem. Pasuje Tobie o 19? - sam termin naszego " wypadu " strasznie mnie zaskoczył. Myślałam, że jakoś zdążę się nastawić psychicznie na to spotkanie, lecz jak widać Szymon nie dał mi tej szansy. Z drugiej strony stwierdziłam, że im szybciej tym lepiej. Spotkam sie z nim, posiedzimy, porozmawiamy, coś zjemy i wrócę do swojego dziecka. Zatem pozostało mi tylko uszykować się i poprosić Przemka o przysługę.
- Może być 19:30? O 19 akurat Stasiu je kaszkę i chciałabym go jeszcze nakarmić.
- Dobrze, to będę o 19:30. Do zobaczenia .
Na pożegnanie Szymon ucałował mnie w policzek i ruszył w przeciwną stronę niż ja zmierzałam. Przez resztę drogi do lekarskiego rozmyślałam w co się ubiorę, jak i o tym czy Przemek zgodzi się zostać z małym. Weszłam do środka poszukując wzrokiem postaci mojego synka jak i brata. Nie było słychać niż nigdzie. Nawet wózka z torbą nie było w środku. Dopadły mnie straszne myśli, ale po chwili starałam się zastanowić racjonalnie, gdzie mogło podziać się moje dziecko. Do gabinetu wszedł Adam, który próbował do kogoś się dodzwonić, a w wyniku braku rezultatów klnął cicho pod nosem.
- Cześć Hana, szukasz kogoś? - powitał mnie jednym z tych swoich czarujących uśmieszków jednocześnie chowając swój telefon do kieszeni spodni.
- Szukam Przemka. Zostawiłam z nim Stasia pod opieką i obaj przepadli. - odwzajemniłam uśmiech Adama ściągając swój kitel i odwieszając go z powrotem na wieszak.
- Przemek jest w zabiegowym, szyje rane na nodze. A Twój syn jest przed szpitalem. Widziałem jak Piotr z nim jeździł w parku.
- Okej, dziękuję Tobie .
Pożegnałam sie z chirurgiem udając się szybkim krokiem w stronę wyjścia ze szpitala. Miałam nadzieje, że szybko znajdę swój skarb i pojadę z nim do domu. Kiedy już minęłam drzwi wejściowe do placówki i rozglądnęłam sie wokoło dostrzegłam siedzącego na pobliskiej ławce Piotra grzejącego się na wiosennym słoneczku i kołyszącego delikatnie wózek. Oczy miał przymknięte, więc najwyraźniej odpoczywał. Podeszłam cicho siadając na krańcu ławki i zaglądając do wózka, gdzie smacznie spał Stasiu.
- Mogłeś chociaż zostawić kartkę w lekarskim, że zabierasz dziecko i wychodzisz ze szpitala. - odezwałam sie w końcu po irytującej ciszy. Sama przymykając oczy i całkowicie ulegając grzejącym lekko promieniom słonecznym.
- Przepraszam. Ale Przemek był wezwany do szycia rany, a Stasiu akurat miał być karmiony. Więc postanowiłem, że nakarmię go mlekiem i zabiorę go na spacer po okolicy. Jest taka piękna pogoda, szkoda żeby dziecko siedziało cały czas w czterech ścianach. Poza tym musimy i tak porozmawiać, więc nie rozumiem w czym jest problem.
- Piotr nie wiem co Ty sobie wyobraziłeś, ale między nami nic już nie ma. Przestań proszę Cię zawracać mi głowę. Chcę zacząć wszystko od nowa, a Ty mi póki co tego nie ułatwiasz. Nie wiem co chcesz tym osiągnąć, ale jeżeli to że do końca życia będę samotną rozwódką z dzieckiem to sie mylisz. Skoro Ty mogłeś sobie ułożyć wszystko na nowo z Magdą to dlaczego ja nie mogę to samo zrobić z kimś innym? - jak zawsze głupie wymówki mojego męża zaczęły mnie denerwować przez co zaczęłam delikatnie stukać obcasem o kostkę brukową.
- Hana to nie tak... Rób sobie co chcesz, ale musimy poważnie porozmawiać.
- Czy Ty nie rozumiesz, że nie mamy o czym ?! Tym bardziej jeżeli określasz, że o NAS? - coś czułam, że nawet nie chce mi się wychodzić wieczorem z Szymonem.
- Wyjeżdżam na dłuższy czas.. - jedno zdanie, a potrafi wszystko zmienić. Nie wiedziałam kompletnie jak zareagować na oświadczenie Piotra. Z początku myślałam, że to jakiś żart i nawet miałam już uśmiechnąć sie w tej reakcji, ale widząc poważną minę Piotra powstrzymałam sie od tego czynu. W sumie nie byłam zadowolona z tego wyjazdu. Oznaczało to, że nie tylko Stasiu straci na jakiś czas kontakt ze swoim tatą, ale i ja. Zrobiło mi się strasznie przykro i nie kryjąc łez napływających do oczu spojrzałam głęboko w oczy Piotra.
- Co takiego...?
Przepraszam, że dodaję kolejną część tak późno, ale zmieniałam tą część kilkakrotnie.
komentujcie :)
Super. Dodawaj nexta
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz nexta? Ciekawi mnie dlaczego Piotr wyjeżdża ale podejrzewam że z magdą -,-
OdpowiedzUsuńojejj jak to wyjezdza? pewnei z tą magdą, na jakies leczenie ;/ ale ten piotr jest gluuupi
OdpowiedzUsuńneeext!