Piotr chyba nie do końca zdawał sobę sprawę co się dzieje, bo odwzajemnił mój pocałunek pogłębiając go jeszcze bardziej. Jednak dla mnie miał być to pożegnalny pocałunek, a nie rozpoczynający nowy rozdział w naszym wspólnym życiu. Odepchnęłam delikatnie go od siebie i spojrzałam na niego tymi swoimi błękitnymi oczami. Dostrzegłam w jego wzroku iskierki nadziei na nowy początek. Mimo tego wszystkiego w dalszym ciągu widziałam w jego oczach tą miłość... Ale nie po tym wszystkim...
Piotr najwyraźniej chciał coś jeszcze powiedzieć, lecz przeszkodziły mu wchodzące pielęgniarki. Najwyraźniej przyszła już ta pora bym pojechała na zabieg. Uśmiechnęłam się niepewnie głaszcząc swój brzuszek delikatnie. Chciałam, żeby było już po wszystkim.
Nie minęło nawet dużo czasu, kiedy leżałam już na stole operacyjnym nerwowo pstrykając palcami. Obok mnie Darek właśnie zakładał fartuch, a stojący obok niego lekarz przyglądał się łóżeczku z inkubatorem wyczekującym na swojego pacjenta znajdującego się jeszcze aktualnie u mnie w brzuchu. Odwróciłam głowę w drugą stronę, nie mogąc patrzeć na to co się będzie dziać w trakcie zabiegu. Za szybą sali dostrzegłam stojącą postać w zielonym, szpitalnym fartuchu. Głowę trzymał spuszczoną w dół, a dłońmi opierał się o kant umywalek lekarskich. Zrobiło mi się go trochę żal. Po tym wszystkim co się stało stał przybity i można było to odczuć jakby martwił się nie tylko o zdrowie naszego syna, ale i o moje. W głowie dalej miałam poranną rozmowę Piotra z Darkiem w sali. Nie rozumiałam do końca w czym mój mąż mnie okłamał, lecz teraz to już chyba nie miało większego znaczenia. Miałam tylko nadzieję, że nie okłamał mnie z przyszłością dotyczącą naszego dziecka, i że nie odda go do adopcji. Myślałam, że chociaż tyle serca Magda może okazać w stosunku do mnie jak i do ojca swoich dzieci.
- Gotowa? - z rozmyślań wyrwał mnie głos Darka, który chyba tak samo jak ja denerwował się takim przebiegiem mojej ciąży. Byłam tak zestresowana, że tylko pokiwałam lekko głową wyrażając brak sprzeciwu i ponownie wbiłam swój wzrok w Piotra...
Całość zabiegu przeszła bez komplikacji. Darek właśnie wyciągał z macicy naszego syna, który jak na wcześniaka miał bardzo bardzo donośny swój pierwszy odzew. W tym momencie napłynęły mi łzy do oczu ze szczęścia, ale zarówno jak i ze smutku, że prawdopodobnie przez mój własny błąd, nie pozwoliłam mojemu synkowi przyjść na świat w terminie. Czułam się szczęśliwa, ale jednocześnie zaczęło robić mi się słabo i strasznie duszno. Do moich uszu zaczęły dobiegać jakieś krzyki Darka do pielęgniarki oraz stojącego nad moją głową anestezjologa. Odwróciłam głowę w stronę przewijaka umiejscowionego pod ścianą i spojrzałam na naszego synka. Okiem lekarza mogłam stwierdzić, że jak na 6 miesiąc ciąży rozwijał się prawidłowo, czyli mierzył około 40 centymetrów i pewnie ważył z kilogram. Ostatecznie przeniosłam swój wzrok jeszcze na Piotra do którego uśmiechnęłam się lekko i zamknęłam oczy. Czując jak jakaś siła próbuje wyrwać mi serce i ciągnąć je ku górze.. Całkowicie poddając się temu odczuciu zdążyłam jeszcze usłyszeć, że monitor pracy mojego serca wydał przeraźliwy pisk, ukazując poziomą kreskę..
Tylko nie wyzywajcie mnie za końcówkę ! :)
Mam nadzieję, że śniadanko wielkanocne wszystkim Wam smakowało, a i zajączek o Was nie zapomniał !! :)
Kolejna część może znaleźć się już dziś wieczorem i na pewno będzie dłuuuższa od tej , więc zaglądajcie i promujcie mojego bloga ! :)
czytasz? komentujesz ! ;*
rozdział pozytywny :)
OdpowiedzUsuńczekam na kolejne...
Ja nie Hana nie umieraj!! Ja chcę nexta dziisaj szybko już zaraz.. proszęę!!!!
OdpowiedzUsuńNie uśmiercaj hany!!!!!!!
OdpowiedzUsuń