Łączna liczba wyświetleń

środa, 16 kwietnia 2014

Part 4

Dopiero ocknęłam się na siedzeniu pasażera w swoim aucie. Z początku obraz w oczach miałam strasznie zamazany, lecz po kilku mrugnięciach dostrzegłam, że wjeżdżam właśnie na parking przed szpitalem w Leśnej Górze. Odwróciłam głowę delikatnie w lewo i ujrzałam nikogo innego jak Piotra . Z wyrazu jego twarzy można było dostrzec mieszający się smutek, przerażenie jak i zdenerwowanie. 
- Po co mnie tu przywiozłeś? - zapytałam od tak, nieudolnie usiłując sie podnieść chociaż minimalnie na fotelu.
- Muszą Cię zbadać. Raczej w ciąży takie bóle nie są normalne. Poza tym nie mogłem Cię ocucić, więc dla świętego spokoju wolałem odwieźć Ciebie do szpitala, gdzie każdy może Tobie w razie czego pomóc, niżeli do Twojego mieszkania, gdzie będziesz zdana sama na siebie. 
- Mogłeś zadzwonić po pogotowie  - odpowiedziałam, sycząc z ponownie pojawiającego się bólu.
- Mogłem, ale karetka mogłaby przyjechać za późno. - na widok mojego grymasu na twarzy, Piotr w ułamku sekundy wysiadł z auta i podchodząc od strony pasażera otworzył drzwi i wziął mnie na ręce. Czułam się w tym momencie jak wtedy, kiedy byliśmy świeżo upieczonym małżeństwem, a Piotr przenosił mnie przez próg naszego mieszkania . Przymknęłam lekko oczy, unosząc nieznacznie kąciki ust do góry. Było mi wtedy tak dobrze, że nie wiedziałam nawet kiedy zostałam położona na kozetce na izbie przyjęć. 
- Powiadomcie doktora Wójcika, że jest przypadek na izbie przyjęć, na cito ! - sama się przeraziłam jego donośnego i poważnego głosu, albo przynajmniej go nie poznałam nigdy.
Spojrzałam na niego jak zawsze tym swoim łagodnym spojrzeniem na co Piotr usiadł obok mnie na kozetce chwytając mnie za dłoń i patrząc mi głęboko w oczy.
- Boli Cię jeszcze ?
- Nie musisz już się o mnie martwić. Jestem w szpitalu, więc mam zapewnioną dobrą i fachową opiekę. Możesz wracać do domu już. Dzięki. - delikatnie wysunęłam powoli swoją dłoń z uścisku i położyłam ją delikatnie na brzuchu, masując miejsce w którym jeszcze przed chwilą strasznie mnie bolało. 
W tym samym momencie do sali wszedł Darek i na widok mnie leżącej na kozetce, aż na chwilę przystanął. - Co się stało ? - podszedł od tak, jakby nie zauważył Piotra zakładając rękawiczki.
- Była na zakupach w galerii, i tyle rzeczy nakupowała, że w windzie dostała ostrych bólów brzucha i straciła przytomność. - odpowiedział mój mąż nim ja zdążyłam otworzyć usta.
- No dobra, to założymy wenflon, podamy leki przeciwbólowe, ale najpierw sprawdzimy co tam u Waszego maluszka sie dzieje.
- Waszego ?! - na to słowo Piotr aż wstał z miejsca przeczesując jak zawsze swoje włosy. Po chwili spojrzał na mnie wzrokiem pełnym złości. - To dziecko jest moje ?! Miałaś mi zamiar w ogóle o tym powiedzieć?! Skoro jestem ojcem tego dziecka to mam też do niego prawa ! - jego krzyk roznosił się po całej sali, a mnie aż łzy napłynęły do oczu z tego wszystkiego. Nie wiedziałam, że Piotr aż tak zareaguje. Oczywiście chciałam mu powiedzieć o tym, że będzie ojcem, ale on akurat wtedy ode mnie odszedł.
- Gdybyś został ze mną, a nie odszedł ode mnie rujnując nasze małżeństwo i to jeszcze w pierwszą rocznicę ślubu, to wiedziałbyś już od dawna, że zostaniesz ojcem ! - z tego wszystkiego i ja podniosłam ton głosu, nie zważając na to, że w moim stanie to wręcz niewskazane.
- Przestańcie ! Będziecie mieli jeszcze czas wszystko sobie wyjaśnić, a teraz dajcie mi pracować. - powiedział Darek, jak zawsze tym swoim spokojnym głosem, chwytając głowicę ultrasonografu i nakładając na nią żel do badania. 
Kiedy poczułam na swoim brzuchu, nieprzyjemne odczucie zimna, a głowę przekręciłam w stronę monitora kompletnie zapomniałam, że przecież obok mnie dalej stoi Piotr. Nie miałam już siły prosić go o wyjście, a poza tym miał prawo zobaczyć swoje dziecko w końcu. 
Po chwili po sali rozległo się szybkie bicie serduszka, na co aż uśmiechnęłam sie sama do siebie, wycierając samotną łzę spływającą po moim policzku. Ze swojego doświadczenia zawodowego wiedziałam już, że serduszko pracuje prawidłowo u maluszka, co było już bardzo ważnym atutem. Jednak już po kilku sekundach puls dziecka strasznie wzrósł, a ja przeczuwałam że może to być coś poważnego.
- Darek co sie dzieje?- usłyszałam zdenerwowany głos Piotra, który z przerażenia aż chwycił mnie za rękę.
- Nie mam zbyt dobrych wiadomości. Są jakieś komplikacje w macicy. Prawdopodobnie będziemy wywoływać poród albo zrobimy cesarkę. Prawdopodobnie są złe przepływy wód płodowych i wasz syn nie rośnie prawidłowo jak na trzeci trymestr ciąży. Wszystko będzie dobrze, spokojnie. - Darek wstał, podszedł do pielęgniarki , chwilę porozmawiał z nią i wyszedł zostawiając Nas samych.
Strasznie się bałam takiego przebiegu zdarzeń, bałam się, że dziecko nie było do końca rozwinięte żeby móc przeżyć w inkubatorze. Z tej całej bezsilności rozpłakałam się jak małe dziecko wtulając się w ramię Piotra.

2 komentarze:

  1. Jestem ciekawa co będzie dalej się działo. Zaskoczył mnie pierwszy rozdział, nigdy bym się nie spodziewała rozstania w taki a nie inny sposób. Mam swoje pomysły i domniemania o co poszło.
    Czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dodaj możliwość komentowania rozdziałów poprzez anonimy. Zapewne spowoduje to, że będziesz miała więcej komentarzy, które jednak motywują do pracy.

    OdpowiedzUsuń