Łączna liczba wyświetleń

sobota, 31 maja 2014

part 22

Nie skłamię jeżeli powiem, że do tego faceta nie mam już ani za grosz zaufania ani cierpliwości. Teraz zrobiłam to co uznałam za stosowne. Podąrzając na swój oddział wspominałam czasy przed zajściem w ciążę. Te kolejki pacjentek czekające na wizytę w moim gabinecie, nagłe zabiegi, porody czy komplikacje. Nigdy nie sądziłam, że to powiem ale czasami zdarzyło mi się już odliczać tylko dni do powrotu tutaj. Fakt, mój synek był naprawdę fantastycznym, grzecznym i uroczym stworzeniem, ale przytłaczało już mnie jednak ciągłe siedzenie w domu. Czułam się jak jakaś kura domowa, która za zadanie ma tylko posprzątać,ugotować,pozmywać i jeszcze dzieckiem się zająć. Tylko w tym moim małym kórniku, gdzie siedziałam z moim kurczaczkiem brakowało koguta....

Wchodząc do siebie na oddział odetchnęłam głęboko. Bądź co bądź miał on swój charakterystyczny zapach, którego nie było na innych oddziałach w szpitalu. Jak zawsze panował tutaj ruch jak na jakimś targu. Jedna kobieta wychodziła do szpitala w towarzystwie męża trzymającego nosidełko z malutkim zawiniątkiem w środku, druga na pierwszy rzut mojego fachowego oka przyjechała w fazie porodowej, a trzecia właśnie jechała na porodówkę by niebawem powitać na świecie nowego członka rodziny. Uśmiechnęłam sie szeroko dostrzegając stojące w oddali znane twarze pielęgniarek i lekarzy. Ci widząc moją osobę z początku byli nieco zaskoczeni jednak odwdzięczyli mnie się tym samym. Zastanawiało mnie tylko czy mój dobry kolega również dzisiaj ma dyżur. Miałam nadzieję, że daje sobie jakoś rade z tym harmidrem i kiedy tylko mnie zobaczy nie rzuci się na mnie z pięściami. Delikatnie zapukałam do jednych z drzwi po prawej stronie i słysząc głośne ' proszę ' nadusiłam klamkę wchodząc do środka.
- Kogo moje ślepe oczy w okularach widzą! Powiedz, że skończył już się Tobie macierzyński. Ale chwila! Niech no obliczę hm....  Matko jeszcze tyle mam na Ciebie czekać? Oj pani doktor nie szalejmy za bardzo dobrze? Siadaj i mi wszystko opowiadaj. Jak nasza pociecha sie ma? Rozwija sie dobrze? Gdzie on jest? Czemu tutaj z nim nie wpadłaś? Wujek z chęcią by zobaczył kolege którego witał na świecie! Słyszałem, że Piotr miał wypadek. Lepiej już z nim? No opowiadaj, szmat czasu sie nie widzieliśmy!
Te milion pytań zostało mi tak szybko zadane, że nie wiedziałam na które najpierw odpowiedzieć. Wybuchłam tylko wesołym śmiechem przyglądając sie swojemu koledze. Dawno go nie widziałam, lecz nie sądziłam że aż tyle pytań zostanie mi zadanych. Po ogarnięciu już sie usiadłam na krześle znajdującym się naprzeciwko Darka opierając reke o blat biurka.
- Ja też się cieszę, że Ciebie widzę. Ten czas tak szybko leci, że nim się odwrócisz a już będę tutaj z powrotem. A Stasiu dobrze. Rośnie jak na drożdżach coraz bardziej zachwycając się otoczeniem. Wczoraj z nim tutaj byłam, ale to całe zamieszanie z wypadkiem Piotra.. Rozumiesz, że nie miałam nawet głowy do tego by wpaść z nim na oddział w odwiedziny do Ciebie.
- No mam nadzieję, że ten młodzieniec odwiedzi swojego poczciwego, starego wujka niebawem.
- Z pewnością Darek, z pewnością.
- A Ty jak tam w roli mamy? Zapomniałaś już wszystkie terminy medyczne ? - wesoły śmiech Wójcika nawet i mnie rozbawił. Uwielbiałam jego poczucie humoru. Zawsze najbardziej umiał mnie pocieszyć w kiepskich chwilach.
- Spokojnie spokojnie. Pieluchy na ultrasonograf czy wziernik zamieniłam tylko chwilowo. - uśmiechnęłam się szeroko rozglądając po gabinecie. - Jakby było jakieś konsultacje czy coś to mam nadzieję, że pamiętasz cały czas o mnie.
- No niestety już niedługo to nie ja będę tu rozporządzał. Szpital brał udział w jakimś projekcie, przydzielali punkty czy jakieś tam pierdoły ordynatorom oddziałów. Mi sie nie trafiło i odchodzę z tego stanowiska, a w zamian za to mają wpuścić tu jakiegoś nowego lekarza. Wiesz młody, zdolny to nic tu po mnie. Chociaż swoją drogą cieszę się, że znajdę chwilę wytchnienia.
- Oj nie mów tak. Sami doskonale wiemy, że nie ma na świecie tak samo dobrego lekarza jakim jesteś Ty. Nie przejmuj się kompletnie tym co sie dzieje, bo nie warto. 
- Mam nadzieję. Kurcze Hana ja Cie strasznie przepraszam, że tak krótko porozmawialiśmy po takim szmacie czasu, ale zaraz mam planowany zabieg. Wiesz.. wypadający z pochwy pęcherz, podwiązanie i te sprawy.
- No dobra rozumiem spokojnie. Wpadnę tutaj niedługo to wszystko stopniowo będziemy nadrabiać. Trzymaj się, hej.

Podniosłam się gwałtownie z krzesła i po pożegnaniu się buziakiem w policzek ze swoim póki co jeszcze przełożonym opuściłam jego gabinet, a następnie oddział. W międzyczasie poprosiłam Przemka, aby przyszedł ze Stasiem do szpitala. Gdy już odebrałam swojego synka i podziękowałam za opiekę nad nim ruszyłam w stronę sali na której leżał Piotr. Musiałam tą sprawę dopiąć do końca. Chociażby nie dla swojego bezpieczeństwa, które teraz mnie nie interesowało, ale dla bezpieczeństwa Stasia. Przekraczając próg wejściowy od razu rzuciłam swojemu mężowi oschłe spojrzenie.
- Pożegnaj się ze Stasiem. Jutro z rana wyjeżdżamy. Wrócimy za kilka tygodni, ewentualnie miesięcy. Oczywiście będę co jakiś czas wysyłała Tobie zdjęcia jak rośnie Twój syn.
- Magda nie żyje.. - te słowa zostały wypowiedziane tak cicho, że gdybym nie łapała tchu teraz aby kontynuować swój monolog to pewnie bym ich nie usłyszała. Przez moment nie wiedziałam nawet co powiedzieć. Usiadłam tylko z małym na krześle obok łóżka dalej bacznie obserwując swojego męża.
- Co....? - rzuciłam nie dowierzając w taki bieg wydarzeń.

Szkoła kompletnie zajmuje mój czas. A zwłaszcza nie lubiany przedmiot: MATEMATYKA.
Ta część miała zupełnie inaczej wyglądać. W kolejnej dojdzie do nieporozumienia między Haną i Piotrem. Czy dadzą radę jeszcze sobie zaufać? Kolejna część pewnie zjawi się tutaj w czwartek :)

sobota, 24 maja 2014

Part 21

Ciekawiło mnie to, kto znajduje się w pomieszczeniu razem z moim mężem. Byłam strasznie wściekła, że ktoś i to w dodatku jeszcze kobieta była szybciej ode mnie u Piotra. Długo walczyłam ze sobą czy powinnam wejść do sali, a może zaczekać spokojnie na korytarzu. Ostatecznie zostałam na zewnątrz starając się usłyszeć co nieco z głośnego dialogu przebiegającego za ścianą.
- Piotr do cholery jasnej zdecyduj się! Mówiłeś, że nic Ciebie nie łączy z Haną prócz waszego dziecka. Sam zdajesz sobie sprawę, że pewnie wkręciła Ciebie w to dziecko, bo myślała że zostaniesz z nią. Pewnie dała sie komuś na jedną noc, a teraz kiedy tutaj leżysz udaje zatroskaną żonkę. Zrozum ona nie jest głupia, z pewnością doskonale wie co robi. - głos kobiety mimo wszystko nie był mi znajomy. Analizowałam każde usłyszane słowo i w dalszym ciągu nie rozumiałam o co w tym wszystkim chodzi.
- To Ty nic nie rozumiesz. Magda postawiła mi warunek, że albo odejdę od Hany by być z nią albo Hanie coś się stanie. To przez Magdę straciłem kogoś, kogo kochałem i na kim najbardziej mi zależało na tym świecie. I proszę Cię, nie porównuj mojej żony do Twojej córki. Nie wiedziałem nic o tym, że Hana była w ciąży do czasu aż nie pojechałem do galerii. Resztę pewnie już Tobie Magda wypaplała, dlatego o ile pozwolisz chciałbym trochę odpocząć. Jednak patrzenie na Twoją osobę w dalszym ciągu trochę męczy powodując problemy żołąkowe. - co jak co, ale Piotruś umiał przygadać kiedy coś szło nie po jego myśli, a druga strona stawała jeszcze oporem.
- Pamiętaj, że może Magda za mało nie zrobi w swoim stanie, ale za to ja jestem w pełni sił, byście oboje tego pożałowali. Ty i Twoja cała, fantastyczna rodzinka.
- Hanę i Stasia zostaw w spokoju. Mnie możesz nawet teraz zabić. Ale od mojej rodziny krok Tobie w bok. 
- Jeszcze sie zdziwisz Gawryło. Twoja niebanalnie grzeczna żonka sie dowie o Twojej przeszłości. A wtedy wrócisz jak pies z podkulonym ogonem do Magdy.
- Pójdę z tym na policję. Obie musicie sie leczyć.
- No, uważaj uważaj.
O co w tym wszystkim chodziło? Przecież o Piotrze wiem w zasadzie wszystko. Z wrażenia musiałam odejść kilka kroków siadając na krześle. By choć na chwilę ochłonąć schowałam twarz w dłonie.
- Pani doktor wszystko w porządku? - kiedy uniosłam głowę do góry zobaczyłam stojącą nade mną pielęgniarkę serdecznie uśmiechając się w moją stronę.
- Tak, tak dziękuję. - zrobiło mi się ciepło na sercu. Jednak tęskniłam strasznie za tym miejscem. Brakowało mi tego gwaru, tej walki o jak najszybsze zdiagnozowanie choroby jak i tej wspaniałej atmosfery.
- Wraca pani do nas pani doktor? 
- Jeszcze troszkę i wracam. Mam nadzieję, że szybko minie ten czas, bo nie ukrywam strasznie sie stęskniłam za pracą tutaj. 
- My za panią również. Podobno doktor Wójcik ma zostać zwolniony z posady ordynatora ginekologii i ma go zastąpić jakiś nowy, młody lekarz. Wszyscy na początku myśleliśmy, że to może pani. Lecz okazało się, że prawdopodobnie będzie on z innego miasta. 
- Bądźmy dobrej myśli. Przepraszam, ale muszę iść już . 
Wstałam z krzesła po czym posyłając pielęgniarce po raz kolejny jeden ze swoich serdecznych uśmiechów odwróciłam się na pięcie kierując się pod drzwi sali w której dalej leżał Piotr. Biorąc głęboki oddech po prostu weszłam do środka.
- O dzień dobry. Ślicznie dzisiaj wyglądasz. - mój mąż chyba myślał, że nie słyszałam jego rozmowy wcześniejszej z tą kobietą. Ja jednak nie podzialałam jego pozytywnego nastroju. Bez słowa zajęłam miejsce na krześle obok łóżka przyglądając się uważnie każdemu ruchowi mojego męża. Ten widząc moje zachowanie otworzył tylko szerzej oczy.
- Coś się stało? Dlaczego się nie ....
- Kim była ta kobieta? -  dłużej nie wytrzymałam i reprezentując sobą totalny brak kultury osobistej weszłam mu w zdanie.
- Jaka kobieta? O czym Ty mówisz? 
- Nie udawaj, że nie wiesz o kim mówię. Byłam tu chwilę wcześniej jak u Ciebie gościła jakaś kobieta. Więc nie kłam już tylko powiedz kim ona była i dlaczego Tobie groziła, że nam coś zrobi.
I nastało to, czego wręcz nienawidzę. Ta niezręczna cisza, kiedy nie wiem zupełnie co myśleć. Z jednej strony nie chciałam ponaglać Piotra, bo pewnie to by nic nie dało, a z drugiej strony bałam się czy nie usłyszę jakiegoś znowu kitu.
- To była matka Magdy. Do czasu, kiedy nie spotkaliśmy sie przypadkiem w galerii żyła w przekonaniu, że to ja od Ciebie odszedłem, bo zrozumiałem że to jest nieporozumienie i że kocham tylko Magdę. Dopiero po jakimś czasie zaczęło się wszystko wyjaśniać. Z początku Halina była zszokowana zachowaniem swojej córki i liczyłem nawet na to, że poprze moją decyzję o powrocie do Ciebie. Najwyraźniej się myliłem, bo jedna jej rozmowa z Magdą i wszystko się zmieniło. Halina chciała nawet unieważnić moje małżeństwo z Tobą, bo jej kuzyn jest sędzią czym kimś tam. A kiedy oznajmiłem że to koniec tego chorego układu i że chcę Ciebie odzyskać Magda pokazała mi broń w której były dwa naboje. Jeden dla Ciebie a drugi dla Stasia... Hana... gdzie jest Stasiu?! Wszystko z nim w porządku?!

Monolog Piotra doprowadził mnie do ruiny. Zwłaszcza ta ostatnia część.Teraz już wiedziałam, że sprawa musi być zgłoszona na policję. Jeżeli nie zrobi tego Piotr to muszę zrobić to ja. chociażby dla dobra naszego synka. Przez to wszystko byłam tak zamyślona, że zapomniałam odpowiedzieć na pytania mężczyzny. Dopiero widząc, że mój mąż odłącza kroplówkę od wenflonu i chce wstać z łóżka wróciłam na ziemie.
- No co robisz, uspokój się. Przemek zabrał Staśka na noc do siebie, a mi kazał odpocząć. Jak chcesz to zaraz po niego pójdę.
- Nie, zostań. Niech sie młodzi wykażą.
- Piotr, musisz to zgłosić na policję. Jeżeli Ty tego nie zrobisz to gwarantuję, zrobię to ja. To już jest przegięcie i nie pozwolę na to, aby groziło niebezpieczeństwo naszemu dziecku.
- Hana uspokój się, zrobię to zaraz jak tylko stąd wyjdę.
- Jak stąd wyjdziesz? Piotr Ty nie wyjdziesz stąd za godzinę czy choćby jutro. Jesteś po wypadku, a sam wiesz że hospitalizacja po kolizjach i zabiegach operacyjnych trwa od 3 do 14 dni. Masz to zrobić jak najszybciej jasne? Inaczej oświadczam już Tobie, że jutro z samego rana wyjeżdżam stąd zabierając naszego syna.
- Nie możesz tego zrobić !
- A właśnie, że mogę. Skoro Ty nie potrafisz zapewnić Stasiowi bezpieczeństwa to ja to zrobię. Wpadnę do Ciebie popołudniu z małym. A teraz idę do siebie na oddział sprawdzić co się dzieje, bo słyszałam że niezły sajgon mamy. 

Podniosłam się z krzesła i opuściłam salę. Ruszyłam w kierunku oddziału ginekologii, ale nie sądziłam że życie znowu spłata mi figla. Cholera jasna ile jeszcze?



Jaki problem napotkała tym razem Hana na swojej drodze? :)


Powoli wraca wszystko do normy ;* .
Jeszcze tylko poniedziałek, środa i czwartek i nexty będą jak wcześniej <3
póki co przewidywana kolejna odsłona opowiadania jutro bądź we wtorek ^^.

pokażcie na co Was stać ! 

czytasz - komentujesz - udostępniasz

piątek, 16 maja 2014

Part 20 .

Podniosłam się do pozycji siedzącej biorąc na ręce Stasia. Mały, kiedy tylko zobaczył Piotra spoglądającego na nas zaśmiał się wesoło gaworząc pod nosem. Mój mąż, a zarazem ojciec mojego dziecka mimo iż był strasznie słaby po zabiegu to jednak doskonale prawdopodobnie usłyszał słowo, które przed chwilą powiedział nasz synek. 
- Widzisz kochanie tam leży Twój tatuś. - uśmiechnęłam się szeroko wskazując palcem na osobę Piotra na co Stasiu uśmiechnął się szeroko wyciągając do swojego taty swoje malutkie rączki. - Nie skarbie, nie możesz iść do taty. Tata jest bardzo zmęczony i musi teraz dużo odpoczywać. Póki co musisz być teraz cały czas u mamy na rączkach.
Wiedziałam, że mały prawdopodobnie odziedziczył nie tylko urodę Piotra, ale i jego charakter lecz nigdy wcześniej nie mogłam się do tego przekonać w stu procentach, aż do tej chwili. Stasiu zaczął patrzeć na mnie niezrozumiałym wzrokiem jak nie raz jego ojciec. Chciało mi się śmiać w tym momencie, ponieważ domyślałam się że nie uda mi się przebić w domu spośród dwóch panów Gawryło. Mimo, że wcześniej nigdy nie wybiegałam w przyszłość, ale zawsze starałam się czekać na nowe atrakcje stawiane mi przez teraźniejszość pragnęłam gdzieś w głębi serca stworzyć wszystko na nowo. Całą naszą historię zacząć najlepiej teraz, od tego momentu zapominając o kiepskim prologu. Jednak rozum dalej pozostawał świadom tego wszystkiego co przeszłam wcześniej i nie był skory do poddania się w walce z szalejącym z radości sercem. Obawiałam się, że nigdy już nie zaufam Piotrowi tak bardzo, że nie będę potrafiła zapomnieć o tym, że to wszystko to był jeden, wielki blef, a nie szczera prawda, że wizerunek Piotra zawsze będzie przypominał mi gdzieś w głowie tą całą chorą sytuację.  Zastanawiałam się nawet już teraz jak po tym wszystkim będzie wyglądało nasze życie. Czy czasem kiedyś na nowo nie zdarzy się ta sama sytuacja? Czy Piotr znając jego styl bycia kobieciarzem nie odejdzie poraz kolejny? Mimo wszystko postanowiłam dać chociaż sobie szansę na zbudowanie na nowo w swoim ciele zaufania do Piotra. Oczywiście, jeżeli on będzie tego pragnął tak samo jak ja. Na chwilę obecną gdyby nie to, że sytuacja zmusiła nas do siedzenia w szpitalu to spakowałabym swoje rzeczy oraz Stasia i ruszyła w jakąś podróż, żeby wszystko sobie w głowie ułożyć. Może nawet wyleciałabym do Izraela odwiedzić rodziców jak i rodzeństwo i pokazać im najmłodszego członka rodziny. Póki co widzieli go tylko na rozmowie przez Skype'a niestety oraz w zdjęciach, które kiedy tylko mogłam chodziłam wywołać i wysyłałam do swojego starego domu. Czasami nawet żałowałam, że uciekłam tak daleko od swojej ojczyzny zostawiając samych najbliższych. Fakt faktem, że w Polsce nie miałam długo zagościć. Kiedy tu przyleciałam chciałam poznać swojego brata, pobyć z nim chwilę czasu i wrócić w swoje rodzinne strony. Ale każdy wie, że życie lubi nam płatać figle, a moje ewidentnie mi go spłatało. Niedość, że pozostawił mnie w Polsce na dłużej, to postawił na mojej drodze Piotra, a teraz obdarowało mnie urokiem bycia kimś najważniejszym na świecie, bycia mamą. Teraz to ja muszę pokazać swojemu dziecku świat, muszę go nauczyć jak żyć, jak sobie radzić w niektórych sytuacjach. Po prostu muszę być dla niego oparciem.
Moje rozmyślanie musiało trochę trwać, ponieważ dopiero wróciłam na ziemię, gdy ktoś dotknął mojego ramienia. Odwracając głowę do tyłu natknęłam się na Michała z Ruudem. Musiałam tutaj długo już siedzieć skoro nawet przyszła kolejna zmiana do pracy.Wyglądnęłam jeszcze za okno by móc zobaczyć poszarzałe już niebo. Cały dzień spędziłam przy Piotrze nie mając pojęcia, że minuty tak szybko uciekają.
- Hana weź Stasia i jedźcie do domu. Doskonale wiesz, że Piotr jest w najlepszych, naszych rękach. A Ty musisz jeszcze opiekować się dzieckiem. Przede wszystkim musisz sama odpocząć. To był dla nas wszystkich ciężki dzień i każdy ma prawo do chwili wytchnienia. Wiesz również, że będziemy tylko i wyłącznie z Tobą się kontaktować jak coś się będzie działo.- głos Michała brzmiał przekonująco, jednak miałam dalej obawy. Co jeżeli stan zdrowia Piotra się pogorszy, a ja nie zdążę dojechać na czas? Wtedy do końca życia będę miała wyrzuty sumienia, że nie dyskutowałam tylko jak pies z podkulonym ogonem pojechałam do domu. Ale z drugiej strony na tej całej sytuacji nie może ucierpieć nasz syn. Zwłaszcza teraz, kiedy powiedział już swoje pierwsze słowo, a na jego dziąsełkach pojawia się coraz więcej białych szczytów. Z całej tej sprawy szukałam chociaż wsparcia u Piotra, niestety na marne. Ten tylko łapiąc ze mną spojrzenia uniósł słabą jeszcze swoją rękę wskazując palcem wskazującym na drzwi. Westchnęłam cicho wstając powoli z krzesła.
- Przyjadę jutro z samego rana. - rzuciłam jeszcze lekki uśmiech w kierunku mojego męża wcześniej całując go w policzek. - A Wy macie do mnie dzwonić o każdej porze dnia i nocy obojętnie czy by się pogarszało czy polepszało dobrze? - spojrzałam na lekarzy stojących bokiem do mojej osoby, a kiedy dostrzegłam potwierdzanie mojej prośby ruchem głową opuściłam OIOM. Wyciągnęłam telefon z kieszeni kitla pisząc na szybko sms do swojego brata, że ma mi przynieść fotelik samochodowy Stasia. Szybko poszłam do pokoju lekarskiego, gdzie zostawiłam na kanapie swój kitel i chwyciłam na szybko swoją torebkę. Usiadłam na krzesłach w izbie przyjęć chcąc ubrać ciepłe ubranka na mojego synka, kiedy za sobą usłyszałam dobrze znany mi głos.
- Stasia zostawiasz dzisiaj nam na noc, a sama masz wieczór cały dla siebie. Musisz odpocząć w końcu i porządnie się wyspać. Jutro jak będziesz wychodzić od Piotra to wpadniesz do nas na kolację . A teraz oddaj mojego ukochanego siostrzeńca w moje ręce i jedź do domu, zrób sobie jakąś kolację, relaksacyjną kąpiel czy co wy tam kobitki lubicie najbardziej i po prostu połóż się spać. - kompletnie nie wiedziałam teraz jak zareagować na propozycję mojego brata. W sumie już rano podobną usłyszałam, więc może faktycznie powinnam zrobić sobie samej jakiś miły wieczór. Z chęcią posiedziałabym trochę w wannie z dodanym olejkiem lawendowym i zapalonymi świecami. Nie chciałam znowu dzisiejszego dnia w dawać się w niepotrzebne dyskusję, dlatego podałam mojemu bratu Stasia wcześniej poprawiając mu czapeczkę i całując w czubek głowy.
- W nocy budzi się na mleko co 4 godziny. 100 ml starczy. - widząc oddalającą się postać mojego brata z moim dzieckiem na rękach najwyraźniej dopadła mnie pierwsza tzw chandra. Nigdy wcześniej nie oddawałam nikomu Stasia na noc pod opiekę. Czułam jak gromadzą mi się łzy pod powiekami.Nie byli oni oddaleni ode mnie zbyt daleko, a ja już strasznie tęskniłam. Wiedziałam, że gdybym teraz podbiegła do nich chcąc zabrać Stasia do swojego domu nic by to nie zdziałało. Mój brat był strasznie uparty, a najbardziej wtedy gdy byłam zmęczona bądź przygnębiona. Zawsze potrafił wyczuć ten moment i za to do dzisiaj jestem mu strasznie wdzięczna. Nie pozostało mi nic innego jak tylko otrzeć łzy z policzków i jechać do domu. Wychodząc ze szpitala na moją twarz zawiał zimny powiew wieczornego wiatru, co pozwoliło mi się ocknąć z tej całej sytuacji. Zwinnym krokiem ruszyłam w stronę swojego auta, wsiadłam do środka i po zapięciu pasów ruszyłam w kierunku swojego domu. 

Droga strasznie mi się dłużyła. Pewnie przez to, że zawsze jeździłam ze swoim dzieckiem co jakiś czas spoglądając w górnym lusterku co robi mój mały skarb, a teraz nie miałam nawet ochoty by włączyć radio. Zapewne i tak leciały by te same piosenki w kółko, a dziennikarze mówili by te swoje śmieszne żarty, które bardziej niż śmieszne były wręcz żałosne. Po około 40 minutowej jeździe zaparkowałam auto jak zawsze przed swoim blokiem i udałam się w stronę swojego mieszkania.Kiedy tylko zamknęłam za sobą już drzwi znowu dopadło mnie to przygnębiające uczucie. W mieszkaniu panowała kompletna cisza co jeszcze bardziej pogłębiało mój nastrój. Postanowiłam chociaż dzisiejszego wieczoru nie użalać się nad sobą i zrobić coś dla siebie. Pospiesznie weszłam do łazienki wypełniając wannę ciepłą wodą z dodatkiem swojego ulubionego olejku, a wokoło zapalając zapachowe świece. Wróciłam na chwilę do kuchni chwytając w dłonie butelkę czerwonego, półsłodkiego wina i kieliszek. Pospiesznie ściągnęłam z siebie wszystkie swoje ubrania, a następnie zatopiłam się w czekającej już na mnie cieszy. Nalałam sobie jeszczę trochę trunku do szkła i przymknęłam oczy rozmyślając o ostatnich, szybko dziejących się wydarzeniach. Zastanawiałam się jak to teraz będzie między mną, a Piotrem. Jedno jest pewne, strasznie trudno będzie mi na nowo zaufać jego osobie i niestety trudna droga przed nim do osiągnięcia sukcesu. Kiedy poczułam chłód na swoim ciele postanowiłam zakończyć swój relaks. Najwyraźniej tak długo tu siedziałam, że woda zaczęła wystygać już. Wytarłam swoje ciało w kremowy ręcznik i narzuciłam na siebie satynową, czarną koszulę nocną, którą kiedyś dostałam od Piotra. Chyba wysoka temperatura panująca w łazience jak i trunek musiały się trochę zmieszać, bo kiedy położyłam się do swojego łózka przykrywając się wcześniej kołdrą momentalnie zasnęłam..

Obudziłam się słysząc dźwięk wiadomości w swoim telefonie. Sięgnęłam po niego i przeciągając ekran dostrzegłam wiadomość od Sambora o treści : " oddział chirurgi na I piętrze, pokój 12 . "  Szybko wyciągnęłam z szafy swoją ulubioną łososiową sukienkę z koronki z czarnym kołnierzykiem i pognałam do łazienki. Po przebraniu się na szybko umalowałam się jak zawsze, a włosy pozostawiłam rozpuszczone. Sięgnęłam jeszcze po swój telefon i torebkę, następnie założyłam baleriny i już mnie nie było w mieszkaniu. Po schodach zbiegałam strasznie szybko, nie mówiąc już o jeździe do szpitala. Gdyby stała gdzieś policja podejrzewam, że nawet mogliby mi odebrać prawo jazdy. Kiedy już zajechałam na szpitalny parking i wysiadłam z auta, ile sił w nogach pognałam do środka szpitala. Cała droga na wytyczne, które dostałam od Michała zajęła mi nie mniej niż dwie minuty. Przed drzwiami sali postanowiłam trochę ochłonąć, jednak uniemożliwiły mi to krzyki mężczyzny i kobiety dobiegające ze środka pomieszczenia..


PRZEPRASZAM ZA OPÓŹNIENIE. :( .
KOCHANI JEST TUTAJ PODANY MÓJ NUMER GADU GADU TAKŻE W RAZIE WSZELKICH PYTAŃ PO PROSTU PISZCIE DO MNIE !

KOLEJNA CZĘŚĆ JUŻ W NIEDZIELĘ PRAWDOPODOBNIE :)

niedziela, 11 maja 2014

Part 19

Siedziałam już czwartą godzinę na tych niewygodnych krzesełkach przed blokiem operacyjnym. Nie miałam w ciągu tego czasu żadnej informacji o stanie zdrowia mojego ukochanego. Pielęgniarki, które co jakiś czas wybiegały stamtąd nie miały czasu nawet odpowiedzieć na moje pytanie. Domyślałam się tylko, że przez ten czas przez który Piotr nie chciał zgodzić się na zabieg mogło dojść do większych obrażeń. Miałam nawet wyrzuty sumienia dotyczące naszego poranka. Może mogłam go błagać aby został. Wtedy przynajmniej uniknął by wypadku. Bałam się myśleć o najgorszym. Nagle, zupełnie nie wiedząc skąd obok mnie pojawił się Przemek ze Stasiem na rękach. Mały, gdy tylko mnie zobaczył wyciągnął ręce w moją stronę uśmiechając się szeroko. Chociaż przy swoim synu na chwilę zapomniałam o tym co sie dzieje za drzwiami obok. Przejęłam swojego synka od brata całując go na powitanie w policzek.
- Wiadomo już coś? -głos mojego brata brzmiał niepewnie. Jakby i jemu udzieliła się ta cała sytuacja.
- Nic nie wiem. Co jakiś czas wybiegają z bloku pielęgniarki, a jak pytam się im co sie dzieje lub jak przebieg operacji to mnie zbywają.. Wiedziałeś o tym, że ta cała zdrada Piotra to blew wymyślony przez Magdę? - pomyślałam, że po co mam to ukrywać przed bratem. Cały czas obserwowałam jego wyraz twarzy, który zmieniał się negatywnie z minuty na minutę.
- Skąd o tym wiesz Hana? - najwyraźniej poziom adrenaliny w organiźmie podniósł się znacząco mojemu bratu, ponieważ aż wstał z miejsca nerwowo krążąc po korytarzu. Chyba bałam się zapytać wprost o to co ewidentnie nasuwało się do głowy.
- Wiedziałeś, tak? Jeszcze mi powiedz, że plan z odejściem Piotra ode mnie poparłeś..
Więcej słów nie było trzeba teraz. Mój brat spuścił tylko głowę na dół, a mi do oczu napłynęły łzy. Czułam się oszukana przez wszystkich. Jak Przemek mógł poprzeć Piotra? Przecież doskonale wiedział, że jest on dla mnie całym światem i nie chcę się z nim rozstawać ani na moment. Przecież moglibyśmy iść to zgłosić na policję, sprawę na pewno byśmy wygrali, a oni tak po prostu kompletnie nie wzięli pod kontrolę moich uczuć. Przytuliłam się tylko do mojego synka, który w międzyczasie zaczął bawić się guzikiem od mojego żakietu. Nie minęło kilka chwil nim drzwi od bloku operacyjnego otworzyły się na oścież, a przed moimi oczami ukazała się śpiąca osoba Piotra z maską tlenową na twarzy na łóżku szpitalnym, które prowadziły pielęgniarki. Kilka metrów za nimi szła Wiktoria, która jak można było dostrzec ledwo stała na nogach. 
- Były komplikacje. Niestety nie udało nam się uratować śledziony. Krwotok ledwo co opanowaliśmy. W miedzyczasie Piotr zatrzymał nam się na stole dwa razu. Ale spokojnie już jest wszystko w porządku. Teraz będziemy czekać aż się obudzi . - koleżanka nie miała nawet siły żeby sie uśmiechnąć. Dlatego ominęła nas i ruszyła w stronę pokoju lekarskiego. Ja wstałam z krzesła ruszając ze swoim synkiem na rękach na OIOM, gdzie do czasu wybudzenia będzie sie znajdował Piotr. Liczyłam tylko na to, że szybko obudzi się mój mąż i nie będzie żadnych komplikacji. 

Z wejściem do sali nie miałam większego problemu, ponieważ każdy wiedział że Piotr, a poza tym miałam na sobie w dalszym ciągu kitel lekarski. Usiadłam ponownie na krześle przyglądając  się osobie Piotra. Był taki całkowicie bezbronny. Na jego twarzy malował się lekki grymas. Jego malutkie zmarszczki w kącikach oczu były teraz dokładnie zarysowane. Można było teraz nawet i zauważyć prześwity pojedyncze siwych kosmyków na czuprynie mojego męża. Widząc zasypiającego na moich rękach Stasia postanowiłam dłużej nie nadwyrężać jego małego ciałka i położyłam go obok Piotra. Gdy mały zasnął już całkowicie chwyciłam dłoń Piotra delikatnie muskając ją swoimi ciepłymi wargami. Bądź co bądź strasznie brakowało mi jego osoby. Wiedziałam, że każdy dzień spędzony z Piotrem będzie nowym doznaniem, że każdy wieczór różnić się będzie diametralnie od poprzedniego. W głębi siebie tęskniłam za jego osobą. Tęskniłam za jego wsparciem, za troską, za namiętnością i jego bezradnością w niektórych sytuacjach. Do dzisiaj pamiętam jak krzyczał na mnie, kiedy chciałam wyprasować mu koszulę nowym żelazkiem. Bał się, że temperatura sprzętu jest za wysoka i z koszuli zostaną nitki. Na myśl o tych wszystkich wspomnieniach położyłam głowę obok jego dłoni zamykając oczy. Chyba stan zmęczenia mojego synka udzielił się też mi.

Przebudziło mnie pogłaskiwanie mojej twarzy. Podniosłam się do pionu analizując sytuację. Wtem moje spojrzenie spotkało się ze wzrokiem Piotra. Aż uśmiechnęłam się szeroko widząc, że mój mąż się przebudził. Ten tylko spojrzał na mnie z tym swoim błyskiem w oczach. Wiedziałam, że bardzo oboje za sobą tęsknimy. Piotr gestem ręki pokazał abym zbliżyła swoją głowę do jego. Posłusznie to zrobiłam, lecz gdybym mogła to nawet  rzuciłabym sie teraz na Piotra. Póki co pozostawało nam wymieniać się tylko pocałunkami. Serce biło mi jak dzwon w momencie kiedy nasze usta się spotkały. Z pewnością pocałunek trwałby dłużej, gdyby nie jakiś mały szkrab który powiedział głośno:
- Tata.. 



Przepraszam przepraszam przepraszam. 
Wiem , nawalam po całości, ale dochodzą mi ciągle jakieś zaległości.
Obiecuję, że wszystko wróci do normy za tydzień i wtedy nexty będą tak jak wcześniej, czyli co 2/3 dni ;*

sobota, 10 maja 2014

Jak widać zabieram sie za dokończenie kolejnej części, a tym czasem w najnowszym numerze ` Na żywo ` . 

Dziennikarze zaczynają trochę przesadzać..

niedziela, 4 maja 2014

Part 18

Wstałam z łóżka i wręcz podbiegłam do szafy. O dziwo nie miałam większego dylematu z tym co na siebie dzisiejszego dnia włożyć. Wybrałam swoje ulubione jeansy - marmurki, białą bokserkę, czarny żakiet i oczywiście obłędnie wysokie czarne, lakierowane szpilki. Pognałam czym prędzej do łazienki zamykając za sobą drzwi, zrzucając po drodze swoją piżamę i naciągając na siebie świeże ubrania. Kiedy stanęłam przed lustrem zaczęłam rozważać co robić z włosami oraz jak sie pomalować. Ostatecznie postawiłam na włosy spięte w kucyk z którego będzie wychodzić kilka kosmyków. Kreski, które zrobiłam eyelinerem wyszły o dziwo idealnie. Czego nie mogłam powiedzieć przez ostatnie kilka dni, kiedy to jedna była grubsza od drugiej, bądź różniły się od siebie zakończeniem. Przejechałam jeszcze usta swoim ulubionym błyszczykiem w kolorze lekkiego różu i wyleciałam jak proca z łazienki. Weszłam do kuchni, gdzie spokojnie, niczego świadomi goście konsumowali śniadanie. Usiadłam na krześle starając się złapać oddech. Ola z Przemkiem spojrzeli na mnie zdziwionym wzrokiem. Nie dziwie się, przed chwilą źle sie czułam, nie chciałam podnieść się z łóżka, a teraz siedzę z nimi w zasadzie gotowa do wyjścia.
- Kawy? - rzucił Przemek wstając od stołu i sięgając po dzbanek świeżo zaparzonego napoju.
- Poproszę.. - wiedziałam, że muszę powiedzieć im prawdę, ale bałam się reakcji brata. Kiedy kubek kofeiny został mi podany, upiłam łyk spoglądając w odległy punkt za moim oknem.
- Piotr miał wypadek.. 
- A jaki to ma związek z Twoim wyglądem? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że pojedziesz teraz do niego i będziesz udawać kochającą żonę, jak gdyby nic się między Wami nigdy nie stało złego. - dostrzegłam zaciskające się pięści mojego brata i coraz to poważniejszy wyraz twarzy. Czasami zachowywał się jakby to on, z dwójki naszego rodzeństwa był starszy. Nieraz zdarzało się, że wyzwał mnie kiedy nie odbierałam telefonu bądź wracałam później do domu czy też wyjeżdżałam z Piotrem na weekend nie informując go o tym.
- Gdybyś zapomniał jesteśmy lekarzami i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę, że wszelkie informacje dotyczące stanu zdrowia pacjenta zostają przekazywane jego najbliższej rodzinie. A póki co w papierach to ja widnieje jako osoba upoważniona do tego.. Zostaniecie na ten czas ze Stasiem? Nie wiem ile mi to wszystko zajmie czasu, a wiecie jaki w szpitalach jest harmider z nowym pacjentem i że trzeba biegać między oddziałami po lekarzach. Postaram się wrócić jak najszybciej to możliwe, obiecuję.. - kończąc swój monolog spojrzałam błagalnym wzrokiem na Olę, która dotychczas nie odzywała się anim słowem.
- Hana ja mam lepszy pomysł. Ty jedź do tego szpitala, a my posprzątamy po wczorajszym wieczorze, wyszykujemy dzieciaki i pójdziemy z nimi na spacer. A jeżeli zejdzie Tobie dłużej pobyt w szpitalu to weźmiemy nawet Stasia do nas na noc, żebyś mogła spokojnie sobie wrócić do domu i odpocząć sama. - Ola uśmiechnęła się nieśmiało, a ja czułam jak wielki kamień spada mi z serca. W sumie nie obawiałam się odmowy, ale też nie oczekiwałam takiej propozycji. Odwzajemniłam uśmiech i tym samym chwyciłam w biegu torebkę i kurtkę znikając za drzwiami swojego mieszkania. Z tego wszystkiego nawet zapomniałam powiedzieć, że zaraz Stasiu sie obudzi i trzeba będzie zrobić mu kaszkę. Ale Ola na pewno będzie wiedziała co i jak, bo mojemu bratu zapewne długo nie przejdzie złość na mnie i za to, że jadę do szpitala. Zwinnie wsiadłam do samochodu zapinając pasy i ruszyłam z parkingu z piskiem opon.

Do szpitala dojechałam dopiero po 40 minutach, ponieważ musiałam stać w porannych, warszawskich korkach. Zaparkowałam na ostatnim wolnym miejscu na szpitalnym parkingu i ruszyłam w kierunku izby przyjęć. Rzuciłam krótkie " dzień dobry " do recepcjonistki i weszłam do sali. Przy komputerze zastałam zdenerwowaną Wiktorię, która krzyczała coś do pielęgniarki. 
- Gdzie jest Piotr? - spojrzałam na koleżankę nerwowo stukając obcasem o podłogę.
- Chodź do lekarskiego... - Wiktoria wstała od biurka i wyprowadziła mnie trzymając moje ramię z sali. Ruszyłyśmy szybkim krokiem do pokoju lekarskiego. Kiedy już doszłyśmy zostałam zmuszona do spocznięcia na kanapie.
- Przywieźli do nas Piotra nieprzytomnego. Ze wstępnych badań wynika, że ma krwotok wewnętrzny, złamamny lewy obojczyk, wstrząs mózgu oraz obitą śledzionę i prawą nerkę. Teraz czekamy na wyniki co z kręgosłupem szyjnym. - Wiktoria chyba sama nie mogła ustać w miejscu, bo albo chodziła w koło biurka albo wyglądała przez zamknięte drzwi czy ktoś czasem tutaj nie zmierza.
- Rozumiem, że zaraz go operujecie. - w tej chwili wstałam z kanapy udając się za parawan, gdzie zostawiłam swoją kurtkę i torebkę i naciągnęłam na siebie swój kitel. Identyfikator schowałam do kieszeni, nie chcąc zostać zawołaną do jakiejś pacjentki teraz. 
- Tu już mamy trochę więcej kłopotów..
- Jak to ? - nie rozumiałam o co Wiktorii w tej chwili chodzi. 
- Piotr odzyskał na izbie przytomność i nie chce zgodzić się na operację. - koleżanka wcisnęła mi teczkę z deklaracją pacjenta na zabieg operacyjny i długopisem.
- Cholera jasna.. Czyli mam zrozumieć, że nic innego nie da się zrobić?- odłożyłam teczkę z powrotem na biurko.
- Wiesz jakie są przepisy.. Możemy operować jeżeli pacjent nie jest przytomny do wyrażenia zgody na zabieg. Chyba, że porozmawiasz jakoś z nim..
- Jak mam Wiktoria porozmawiać? Nasze małżeństwo to fikcja. Nie istnieje od dawien dawna i sama o tym doskonale wiesz. Powinniście poinformować Magdę o tym co sie stało, nie mnie.
- Ogarnijcie się w końcu obydwoje, bo tego nie idzie słuchać! Nie umieliście wcześniej rozwodu załatwić to teraz nie prawcie mi wywodów. Masz iść do niego i zmusić go do podpisania tego zasranego oświadczenia. Inaczej Twój syn straci ojca, a Ty zostaniesz wdową w świetle prawnym. Po raz kolejny...
Stałam w miejscu osłupiona słowami koleżanki. Zdawałam sobie sprawę, że ma gadane, ale nie aż tak. Chwyciłam teczkę w dłoń spoglądając srogim wzrokiem na młodą lekarkę.
- Gdzie on jest?
- Na intensywnej terapii. 
Już nic więcej nie mówiąc wyszłam z lekarskiego i zaczęłam się kierować na wskazany mi oddział. Już od samego wejścia dostrzegłam łóżko na którym znajduje się mój mąż. Widząc mnie wchodzącą przez kolejną parę drzwi uśmiechnął sie lekko kręcąc głową. Chyba doskonale wiedział, że w teczce którą trzymałam w dłoni jest zgoda na operację. Usiadłam wygodnie na krześle spoglądając głęboko Piotrowi w oczy.
- Jak się czujesz? 
- A jak ma się czuć człowiek, który został przed ułamkami sekund przywieziony tutaj z wypadku samochodowego i to jeszcze nie ze swojej winy?
- Nie błaznuj, tylko to podpisz.
Dosłownie czułam jak złość we mnie stopniowo narasta, a Piotr tylko wybuchł donośnym śmiechem.
- Nie błaznuj tylko do cholery jasnej zrób to o co proszę. Nie robisz tego dla mnie, a przede wszystkim dla siebie, dla Magdy z którą chcesz wyjechać i dla waszej rodziny. Więc nie sprawiaj większych problemów niż jesteś w stanie i weź w dłoń ten długopis i podpisz tą zgodę. - gdyby nie to, że przede mną leży człowiek w zasadzie w krytycznym stanie to nie wiem jakby to się skończyło. Piotr na moje słowa ewidentnie spoważniał i przewrócił oczami. Uwielbiał grać na zwłokę, ale w tym momencie na dodatkowe atrakcje nie było czasu. Widząc kompletny brak reakcji na moje słowa postanowiłam kontynuować dalej:
- Pomyśl chociaż o Stasiu. Z kogo będzie czerpał wzorce jak będzie rósł? Kto pokaże mu ten prawdziwy męski świat? Z kim będzie grał w piłkę? Myślisz, że dam rady sama być dla niego zarówno mamą jak i tatą? Naprawdę chcesz mnie z tym wszystkim zostawić? Przestań być egoistą chociaż raz w życiu i pomyśl o swojej rodzinie jak i o swoim synu.
- Moją rodziną jesteście Wy Hana... - na te słowa aż zamilkłam mrużąc przy tym charakterystycznie swoje oczy i przyglądając się głębiej Piotrowi.
- O co Ci chodzi? - widząc grymas na twarzy mężczyzny aż wstałam z miejsca.
- Daj mi tą zgode! - krzyknął między zwijaniem się z bólu, a ja posłusznie podsunęłam mu kartkę i długopis. Ja tylko poprosiłam pielęgniarkę aby poszła po Wiktorię i zamówiła salę operacyjną. 
- Wytrzymaj, jeszcze chwilę.. - uśmiechnęłam sie lekko w jego kierunku opuszkami palców głaszcząc policzek Piotra.
- Nie mam czasu. Posłuchaj mnie teraz uważnie. Nie zdradziłem Cie z Magdą. To był jej wymysł, bo zagroziła mi że jeżeli nie zostawię Ciebie to ona Cie zabije. Kiedy odchodziłem od Ciebie nie wiedziałem, że Magda jest chora na białaczkę. Chciałem wrócić do Ciebie, wszystko wyjaśnić, ale nie miałem odwagi. Bałem się zwłaszcza jak urodziłaś Stasia, że Magda coś Tobie zrobi albo co gorsza małemu. Sama wiesz ile dla mnie znaczycie oboje. Nie chcę Cię stracić na zawsze, chociaż wiem że pewnie i tak już to zrobiłem i nie ma szans na odbudowanie naszych relacji. Kocham Cię Hana i jesteś dla mnie całym światem od samego początku, rozumiesz? Nikt inny się nie liczy prócz Ciebie. Do dzisiaj kocham Cię tak samo mocno, jak w dzień kiedy pierwszy raz ujrzałem Cię na oczy. A kiedy dowiedziałem się, że urodził się nam syn nie mogłem w to uwierzyć. Tyle starań o małego człowieczka i w końcu nam się udało. Proszę Cię wybacz mi to wszystko..
Łzy zaczęły mi spływać po policzkach, a ja nie będąc w stanie wydusić z siebie żadnego słowa kiwnęłam tylko twierdząco głową. Wtem do sali weszła Wiktoria i rzuciła krótkie " jedziemy na blok " zabierając Piotra. Nie pozostało mi nic innego niż czekać aż operacja się skończy..



Mam nadzieję, że ta część Wam się spodoba ! :) postaram się kolejną część dać na przełomie środy/czwartku, ale o baaaardzo późnej porze . :C jeżeli by nie wyszło to na pewno next będzie w piątek ! ;*


czytaj - komentuj - rozsyłaj dalej ! ;*
Ja zabieram sie za nexta a tymczasem :
Mam nadzieję, że spotkamy sie wszyscy razem! :-)

sobota, 3 maja 2014

Part 17

Z tego wszystkiego nawet zasnęłam nie wiedząc nawet kiedy. Obudziłam się słysząc  pukanie do moich drzwi. 
- proszę.. - powiedziałam aż tak cicho, że obawiałam się że gość stojący po drugiej stronie mógł tego nie usłyszeć. Jednak drzwi uchyliły się, a zza nich wyglądnęła zaspana Ola.
- Piotr już poszedł? Myślałam, że zostanie na śniadaniu. Zrobiłam jajecznicę i kanapki. - rzekła uśmiechnęta od ucha do ucha moja bratowa. Szkoda tylko, że ja nie mogłam podzielać jej entuzjazmu. Zwłaszcza po porannej sytuacji.. Byłam aż nadto przybita cąłym tym zajściem, więc nawet nie miałam ochoty wstawać z łóżka i grać dobrą minę do tej jakże tragicznej gry. W głębi serca dalej kochałam Piotra i mimo, że po tym wszystkim wiele się między nami popsuło to gdybym mogła to rzuciłabym mu się w ramiona. Miałam nadzieję, że to jest jakiś zły sen i że zaraz się obudzę. Że wrócę do domu w rocznicę naszego ślubu, a Piotr będzie na mnie czekał jak zawsze na swoim ulubionym miejscu, czyli na kanapie przed telewizorem. Lecz rzeczywistość trochę nie szła w parze z moimi marzeniami..
- Nie..  Wiesz co ja przepraszam, ale nienajlepiej się czuję, chyba to wino mi zaszkodziło wczoraj. Mam nadzieję, że nie obrazisz się jak nie przyjdę na śniadanie. - i znowu musiałam udawać, że wszystko jest w porządku i  unieść kąciki ust do góry.
- No dobra to leż sobie, a ja zaparzę Tobie herbatę. 
- Dzięki - uff. Na szczęście Ola uwierzyła w moje rzekome złe samopoczucie i opuściła mój pokój wcześniej biorąc na ręce swoją córeczkę. Po moim pokoju rozległ się dzwonek mojego telefonu. Miałam takiego doła, że nawet nie chciałam spoglądnąć kto się do mnie dobija z samego rana. Jednak nie dający za wygraną telefon zaczął mnie tak irytować, że już sięgnęłam po niego. W tym momencie telefon zamilkł, a poziom mojej furii znacznie się podwyższył. Przeciągnęłam pasek powiadomień na którym pokazało mi się, że dzwoni Stefan Tretter. Przecież z tego co mi wiadomo to miał u niego być Piotr, więc nie widziałam sensu po co akurat zadzwonił do mnie. Z ciekawości oddzwoniłam . Po dwóch sygnałach powitał mnie głos starszego kolegii.
- Hana... Musisz przyjechać natychmiast do szpitala! - jego ton aż nadto był zdenerwowany. 
- Coś się stało? - z wrażenia aż podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Piotr miał wypadek...
Tyle wystarczyło abym zakończyła połączenie i zaczęła się szykować do jak najszybszego wyjazdu do szpitala. Może nic nas nie łączyło już takiego, ale jednak cholernie się o niego bałam....



Za wszelkie błędy i za długość przepraszam ;* . Jutro będzie dłuuuższy, obiecuję ! 
I postaram się, żeby nie była to tylko jedna część ^^

piątek, 2 maja 2014

Part 16.

Po nakarmieniu zarówno Stasia jak i Frani nie miałam siły na nic więcej prócz położenia sie spać. Odstawiłam więc puste butelki po mleku na swoją szafkę nocną i spojrzałam na Piotra, który spał w najlepsze. Wydawał mi się teraz taki bezbronny. Ktokolwiek spojrzałby teraz na niego nigdy by nie pomyślał, że taki facet jak on mógł dopuścić się zdrady. No ale cóż, powinnam skończyć rozpominanie tego co się stało. Czasu przecież nie cofnę już. Jednak intrygowało mnie to co powiedział do mnie Piotr zanim zasnął. Czyżby to jednak była prawda, że wcale nie dopuścił się zdrady? Ale po co Magda by mu kazała ode mnie odchodzić? Powiedzenia głoszą, że jak człowiek jest pijany to mówi prawdę, ale ile w tym było prawdopodobieństwa że Piotr mnie teraz nie okłamał? Nie wiem. Postanowiłam, że rozbiorę Piotra chociaż z butów, skarpetek i spodni. Nienawidziłam wręcz jak wchodził w butach do naszej sypialni, a tymbardziej kładł się na łóżko w ciuchach wyjściowych. Poza tym powiedzmy sobie wprost, że jednak to są zarazki przynoszone z dworu, a w tym samym pokoju spała dwójka małych dzieci. Powoli rozebrałam swojego męża kładąc jego ubrania przy fotelu, który stał pod ścianą, a następnie przesunęłam go na jego stronę łóżka. Trochę jednak to ostatnie mi zajęło czasu, bo jak wiadomo jestem drobną kobietą, a Piotr jednak trochę waży więcej ode mnie. Przykryłam go jeszcze kołdrą i sama zaczęłam się szykować do spania. Zwinnie ściągnęłam swoją sukienkę rzucając ją gdzieś w kąt i nakładając na siebie luźny tshirt położyłam się do łóżka obok Piotra. Przykryłam jeszcze swoje ciało swoją kołdrą i oddałam się w podróż z Morfeuszem. 
Przebudziłam się słysząc pochrapywanie wprost do mojego ucha. Kiedy otworzyłam swoje zaspane jeszcze oczy musiałam najpierw kilka razy mrugnąć, żeby zobaczyć co się dzieje. Uniosłam głowę lekko do góry i wręcz zdębiałam na ten widok. Mianowicie Piotr dalej smacznie śpiący obejmował mnie dość mocno w talii, swoją głowę chowając pod puklem moich włosów. Nie wiedziałam kompletnie co w tej chwili zrobić. Ostatecznie ściągnęłam z siebie rękę Piotra bardziej odsuwając się na skrawek łóżka. Spojrzałam jeszcze na zegarek, który wskazywał kilka minut po godzinie 4. Spałam tylko dwie godziny, więc postanowiłam zdrzemnąć się jeszcze na chwilę.. 
- Hana... Boże, Hana.. wstawaj ! - doszło do mnie ciche wołanie i szturchanie mojego ramienia. Niechętnie otworzyłam swoje oczy i dostrzegłam nad swoją głową twarz przerażonego Piotra. Z początku myślałam, że stało się coś dzieciom więc gwałtownie podniosłam sie siadając na łóżku, lecz kiedy usłyszałam, że maluchy spokojnie śpią mogłam sie tylko domyślić, że mój mąż wytrzeźwiał. 
- Co sie stało ? - zapytałam zakrywając usta dłonią zwiewając.
- Czy my... no wiesz? - głos mojego męża był tak przerażony, że gdyby nie to że postanowiłam z nim trochę pograć to wybuchłabym mu śmiechem prosto w twarz.
- Nie mów, że nie pamiętasz... - udałam w tym momencie oburzoną tym całym pytaniem Piotra, ale widząc jak odcień jego twarzy zaczyna wyrażać kolor mojego sufitu to stwierdziłam, że dłużej klamać już nie mogę. - Spokojnie. Byłeś tak zalany, że zdołałeś mi tylko powiedzieć że mnie okłamałeś, że mnie nie zdradziłeś i że Magda coś Ci kazała. I tak musimy o tym porozmawiać...
- Za trzy godziny zaczynam dyżur w szpitalu..
- Dyżurem sie nie wymigasz. Poza tym nie mam zamiaru rozmawiać o tym cały dzień. 
- Hana... - w tym momencie głos mojego męża jakby spoważniał.. - To już i tak nic nie zmieni..
- Może nic nie zmieni, ale nie sądzisz że powinnam znać prawdę? Pytam wprost: zdradziłeś mnie z Magdą czy nie ?
- Nie mogę Tobie odpowiedzieć na to pytanie..
- Bo? - w głębi siebie byłam nawet przekonana, że to jakiś chory wymysł tej całej Magdy i że zaraz może dowiem się prawdy. Nie liczyłam już na to, że będziemy z Piotrem żyć tak jak dawniej, ale uważałam, że małe wyjaśnienia mi się należą.
- Obiecuję, dowiesz się wszystkiego w swoim czasie. A teraz przepraszam Cię, muszę ustalić jeszcze ze Stefanem ostatnie formalności, bo chciałbym z Magdą wyjechać w najbliższą niedzielę..
Kompletnie załamały mnie te słowa. Chciał wyjechać w niedzielę? Przy czym dzisiaj mamy piątek?! Nie liczyłam na jakieś wielkie pożegnanie z jego osobą, ale uważałam że takie coś należy się Stasiowi. Nie mając już siły na dalszą dyskusję po prostu odwróciłam głowę w drugą stronę, ślepo patrząc na jakiś punkt na ścianie.
- Przyjadę jutro popołudniu się pożegnać. - albo mi się wydawało albo jego głos zaczął się stopniowo załamywać..
- Spokojnie. Dam Tobie czas na pożegnanie się z synem. 
- Z Tobą też się chciałbym pożegnać..
- My pożegnaliśmy się w momencie, kiedy odszedłeś ode mnie.
- Nic nie rozumiesz Hana...
- To mi to do cholery wytłumacz! Najpierw odchodzisz zostawiając głupią kartkę potem wracasz kompletnie przez przypadek, teraz udajesz wielce kochanego tatusia i troskliwego męża? A w międzyczasie mówisz mi kompletnie pijany, że nie zdradziłeś mnie i że Magda Tobie kazała? Przestań ze mną pogrywać jak z małym dzieckiem i albo powiesz mi teraz o co w tym wszystkim chodzi, albo wynoś się stąd i nie pokazuj mi się na oczy.. 
Nie sądziłam, że Piotr wykona moje polecenie. Po prostu wstał z łóżka i zaczął wciągać na siebie spodnie. Było mi strasznie przykro, że od mojego szczęścia liczy się to żebym nie dowiedziała się prawdy o tej całej chorej sytuacji. Czułam, że po moich policzkach zaczynają spływać coraz częściej samotne łzy. Gdzieś w głębi siebie miałam jednak cichą nadzieję, że może Piotr zmieni zdanie i zaraz mi wszystko wyjaśni, lecz ten ubrał się do końca i opuścił moją sypialnię, a następnie moje mieszkanie co potwierdziło tylko trzaśnięcie drzwiami. Byłam całkowicie bezradna teraz, więc położyłam głowę na poduszce na której wcześniej spał mój mąż i zaczęłam w nią szlochać jak małe dziecko, któremu została odebrana maskotka będąca dla niego całym życiem...


Kochani, niestety od poniedziałku szykują Nam się małe zmiany :C . Mianowicie nexty będą dodawane o bardzo późnych porach i RZADKO, ze względu na to że zaczynam kurs na prawo jazdy. Wszystko będzie wracać do normy w weekendy oraz po tym jak ukończę wykłady. 

Trzymajcie za mnie kciuki i mam nadzieję, że zrozumiecie :)

czwartek, 1 maja 2014

Part 15

- Masz coś przeciwko temu ? - nie skłamię, że byłam podirytowana słowami, które przed chwilą powiedział do mnie Piotr. 
- Niee, skądże . Wyglądasz przepięknie jak zawsze, ale obawiam się że nie tylko Szymonowi wpadniesz w oko w tym stroju. 
Gdybym mogła to najchętniej wyrzuciłabym Piotra za drzwi. To całe jego zachowanie doprowadzało mnie do szału. Podeszłam do małego całując jego główkę i opuściłam kuchnię udając się do przedpokoju. Westchnęłam głęboko dla rozluźnienia swojego ciała i chwytając torebkę oraz kurtkę skórzaną otworzyłam drzwi od swojego mieszkania przed którymi ujrzałam mojego brata z rodziną. Kompletnie zapomniałam o wieczornych odwiedzinach Przemka z Olą i małą Franią. Ten tylko zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu przyglądając mi się uważnie. 
- Wybierasz sie gdzieś siostrzyczko? - zapytał od tak wprawiając mnie w totalne osłupienie. Bałam sie przyznać, a raczej obawiałam sie jego reakcji kiedy przyznałabym sie, że jestem umówiona z Szymonem i całkowicie zapomniałam o ich odwiedzinach. Nie lubiłam kłamać, ale wiedziałam że w tym wypadku muszę. Nie chciałam sprawiać przykrości swojemu bratu przecież. Wiem ile przeszedł w ostatnim czasie, w dodatku stał się bardziej wrażliwszy niż wcześniej..
- Nie. Chciałam tylko skoczyć do jakiegoś sklepu po coś mocniejszego do picia i po jakąś zagryzkę. - w głębi siebie modliłam się, żeby mój ton głosu nie zdradził tego że kłamię. 
- No a Stasiu? Chyba nie chciałaś zostawić dziecka samego? - kończąc pytanie mój braciszek wydał sie kompletnie oburzony przez co wybuchłam śmiechem. 
- Spokojnie. Piotr przyjechał. Może wejdźcie do środka, a ja podskocze na szybko do sklepu i zaraz jestem. - uśmiechnęłam sie lekko przepuszczając przez próg gości, a sama opuszczając mieszkanie i zamykając za sobą drzwi. Oparłam sie głową o zimną ścianę klatki schodowej analizując jak mogłam zapomnieć o odwiedzinach mojego brata. Byłam roztrzepana jak zawsze choć tego nienawidzę. Wyciągnęłam pospiesznie telefon z torebki i wysłałam do Szymona krótkiego smsa o treści : " Nie dam rady dzisiaj. Coś mi wypadło, przepraszam. " Miałam tylko nadzieję, że Szymon nie jest nigdzie w pobliżu i nie zauważy, że w moim mieszkaniu prócz Przemka znajduje się również Piotr. Nie zaprzeczę, zależało mi na nim bo jest to naprawdę fantastyczny człowiek, a postać mojego męża mogłaby to wszystko zepsuć.  Gdzieś w głębi siebie zastanawiałam się chwilami jakby to było, gdybym od samego początku była z nim. Czy moje życie byłoby aż tak skomplikowane jak teraz? Podejrzewam, że nie. Od samego początku mojej znajomości z Szymonem wiedziałam, że wpadłam mu w oko i zamieszkałam w jego sercu. Pewnie bylibyśmy też po ślubie i podejrzewam może nawet miałabym z nim dzieci. Lecz to Piotr skradł moje serce i nie żałuję żadnej z tych chwil. Byliśmy naprawdę szczęśliwą parą, potem małżeństwem. Nikt tak jak on nie potrafi mnie wysłuchać, wesprzeć czy ustawić do pionu. Później niestety to wszystko sie skomplikowało..
Zeszłam zwinnie po schodach wychodząc z klatki i kierując się do swojego samochodu. Głupio przecież byłoby wrócić do domu z pustymi rękami skoro wcześniej informowało się, że idzie się do sklepu. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam w stronę pobliskiego sklepu. Tam kupiłam paluszki, jakieś chipsy, sok pomarańczowy, butelkę czerwonego wina oraz dwie butelki po litr wódki. Po zapłaceniu za wszystko wróciłam z powrotem do samochodu, a stamtąd pod mój blok. Już stojąc przy drzwiach od swojego mieszkania słyszałam co jakiś czas wybuchy śmiechów Oli, Przemka oraz Piotra. Najwyraźniej dobrze im było w swoim towarzystwie. Weszłam do mieszkania wieszając kurtkę na wieszaku i torebkę zostawiając na szafce. Powolnym krokiem skierowałam się do salonu, gdzie ujrzałam mojego męża dyskutującego z mam nadzieję moją przyszłą bratową. Odstawiłam siatkę z zakupami w kuchni i ruszyłam w stronę sypialni. Uchyliłam lekko drzwi spoglądając na to co mnie może tam zastać. Ujrzałam mojego brata usypiającego na rękach Stasia i śpiącą spokojnie w wózku mojego dziecka Franię. Uśmiechnęłam sie sama do siebie na ten widok i wróciłam do kuchni. Wypakowałam przekąski do misek i chwytając butelkę mocniejszego trunku udałam sie do kuchni. Stawiając to na stole najwyraźniej przeszkodziłam w rozmowie Piotra z Olą, gdyż oboje na mnie spojrzeli uśmiechając sie w moim kierunku. Ja odwdzięczyłam im się tym samym rozsiadając sie wygodnie w fotelu. Wtem do salonu wrócił mój brat i widząc zawartość stojącą na stole uśmiechnął sie szeroko gwiżdżąc pod nosem z zachwytu. 
- No siostra, zaszalałaś widze. To nie ma na co czekać, wyjmujemy kieliszeczki i rozlewamy. - euforia z mojego brata aż kipiała.
- Ja nie piję takiego mocnego. Niestety jesteś zdany sam na siebie, bo dla mnie i dla Oli kupiłam nasze ulubione wino. 
- To sie ze szwagrem napije. Od czasu kiedy nim zostałeś ani razu ze mną nie wypiłeś nic. A teraz niebawem przestaniesz nim być i nie będzie kiedy. - na słowa Przemka wszystkim zrzedła mina. Piotr spojrzał na mnie i nie mogąc odczytać nic z wyrazu mojej twarzy odchrząknął cicho szykując się do wstania z miejsca.
- Będę się już zbierał, późno sie zrobiło a miałem tylko chwilę posiedzieć ze Stasiem.
Kompletnie nie wiedziałam jak na to zareagować. Może jednak dobrze by było, gdyby Piotr po prostu wyszedł i wrócił do siebie do domu, ale wtedy musiałabym pić wódkę z Przemkiem. Rozum podpowiadał, żebym rzuciła krótkie ' cześć ' na pożegnanie z mężem, a serce aż krzyczało żebym kazała mu zostać. W sumie chyba miało rację. Dawno sie z Piotrem nie widziałam na dłużej niż godzinę, kiedy przychodził do Stasia, ale ja wtedy zawsze albo siedziałam w drugim pokoju albo wychodziłam do sklepu po zakupy. Teraz mały już spał, więc to zupełnie inna sytuacja. 
- Zostań. Oczywiście jeżeli chcesz.. - rzekłam cicho, mimo to Piotr chyba usłyszał moją prośbę bo spojrzał na mnie wnikliwym wzrokiem, a następnie głęboko westchnął. Uśmiechnęłam sie lekko w jego kierunku, ale od razu odwróciłam głowę bo mój braciszek wchodził właśnie do pokoju ze szklankami do soku i kieliszkami.

Cały wieczór upłynął nam w świetnych humorach. Prawie przez cały czas rozmawiałam z Olą na różne tematy sącząc wino, a panowie byli już wstawieni, jeżeli tak to można było nazwać nie określając wulgarnych słów. Nie mieli już nawet siły zbytnio dyskutować na jakieś tematy, więc po prostu polewali co chwila kolejną kolejkę aż do opróżnienia wódki. Po kilku minutach analizowania z Olą ich niektórych zachowań ogłosiłyśmy głośno, że idziemy spać.  Ze względu na późną porę, która nastała nie godziło mi się wyprosić gości do domu, tym bardziej, że była z nimi ich malutka córeczka. Z początku chciałam żeby panowie spali razem na kanapie, a ja z Olą przespałabym sie u siebie w sypialni z naszymi dziećmi. Jednak Przemek na moje słowa trochę chyba za bardzo się oburzył, bo stwierdził że albo idzie spać z Olą w salonie albo wracają oni do domu. Byłam cholernie wściekła, ale dla dobra swojej bratanicy odpuściłam wszelkie dyskusje i przystałam na słowa Przemka. Stwierdziłam, że to co zostało na stole sprzątnie się rano, a teraz naprawdę pora iść spać. Rozłożyłam zwinnymi ruchami kanapę i od razu ją pościeliłam. Podałam jeszcze Oli jakąś swoją koszulkę luźniejszą do spania i chwyciłam Piotra pod ramię prowadząc do sypialni. Mimo, że dzieliło mój pokój od salonu zaledwie kilka kroków droga ze względu na stan trzeźwości Piotra wydawała się nieco dłuższa. Kiedy w końcu dotarliśmy i  zamknęłam za sobą cicho drzwi posadziłam swojego kompletnie zalanego męża na skraju łóżka, sama zerkając jeszcze do łóżeczka i do wózka w którym spała Frania.
- Hana... musimy porozmawiać... - usłyszałam za swoimi plecami. Odwróciłam sie w stronę Piotra bacznie mu się przyglądając.
- O czym ? - zapytałam od tak, za co już po chwili kompletnie sie skarciłam w myślach.
- O mnie i o Magdzie. - akurat tego tematu nie chciałam nigdy więcej słyszeć. 
- Ale my nie mamy o czym rozmawiać akurat w tej kwestii.. - bądź co bądź dalej chyba nie pogodziłam się z odejściem Piotra..
- Ale ja Cię okłamałem. Ja Cie nie zdradziłem. To Magda mi kazała.. - niestety monolog Piotra przerwał jego syn, który obudził się na porę karmienia. Chwilę po Stasiu obudziła się Frania, która chyba też zgłodniała. Nie pozostało mi nic innego jak pójść do kuchni zrobić dwie butelki mleka i wrócić tutaj z powrotem by nakarmić dzieci. Wracając już z kuchni spojrzałam kątem oka na śpiących już Przemka z Olą. Z daleka można było dostrzec jak bardzo są dla siebie nawzajem ważni i jak bardzo się kochają. Zamknęłam za sobą cicho drzwi od sypialni i ujrzałam Piotra, który zasnął w ubraniach na mojej części łóżka. Coś mi się zdawało, że tak szybko nie położę się dzisiejszej nocy spać...