HALO, HALO JEST TU KTOŚ ?! :)
Z GÓRY PRZEPRASZAM ZA NIEOBECNOŚĆ, ALE OBOWIĄZKI SZKOLNE NIESTETY WYGRYWAJĄ. ;C
NEXT POSTARAM SIĘ DAĆ W CIĄGU TYGODNIA, JEŻELI TYLKO ZNAJDĘ CHWILĘ :*
MAM NADZIEJĘ, ŻE DALEJ TUTAJ KTOŚ ZAGLĄDA ;)
CZYTASZ - KOMENTUJESZ - UDOSTĘPNIASZ ! :)
A I ZAPOMNIAŁABYM SIĘ POCHWALIĆ :) ZDAŁAM PRAWKO ! :)
Szybko narzuciłam na siebie swoje ciuchy i wyszłam z sypialni kierując się w stronę korytarza. Moim oczom ukazała się kobieta o kasztanowych włosach z grzywką na całym czole, dużych, jasnych oczach i jakże dłuuuugich nogach. Co zresztą wyeksponowała swoimi opiętymi, skórzanymi szortami, które najprawdopodobniej zakrywały tylko kolor i krój jej majtek. Stanęłam obok Piotra nawet nie witając się z nieznajomą. Od razu można było dostrzec, że jej wizyta jakoś nie jest mi na rękę, a z pewnością nie w takim stroju.
- Hana to jest Karolina. Nasza nowa sąsiadka z naprzeciwka. - nawet nie powiedział do mnie kochanie jak to zawsze było w zwyczaju, kiedy na przykład ja rozmawiałam z jakimś mężczyzną.
Kobieta rzuciła mi głupi uśmieszek. Tymbardziej już miałam ochotę rzucić się na nią z pięściami. Mimo, że w sumie nic mi złego nie zrobiła!
- Dzień dobry, Hana Goldberg-Gawryło. Przepraszam, że zapytam prosto z mostu, ale nie uważa pani, że nie wypada chodzić po sąsiadach tak z samego rana i w dodatku w niedzielę! - miałam nadzieję, że kobieta domyśli się iż pierwsza część ' apelu ' nawiązuje do jej stroju. Niestety myliłam się...
- Najmocniej przepraszam, ale Piotr powiedział, że mogę o każdej porze dnia i nocy na niego liczyć. Nieraz już przychodził wieczorem, żeby naprawić mój prysznic albo okno w sypialni.
Nie wiem czy ta super Karolinka powiedziała to z czystej głupoty czy żeby mnie jeszcze bardziej zdenerwować. Odwróciłam się na pięcie wracając do mieszkania, by spiąc włosy w koka i wziąć do ręki swoją torebkę. W momencie, w którym ubierałam już swoje buty, Piotr stanął naprzeciw mnie zagradzając mi tym samym drogę do wyjścia.
- Co Ty robisz? - zapytał od tak. Jakby wcale ta cała wywłoka nie zasugerowała mi, że bywał u niej w nocy w czymś jej pomóc.
- Idę do Leny odebrać Stasia. - odpowiedziałam krótko mówiąc oschle. Nie miałam ochoty na większe dyskusje z nim teraz.
- Zaczekaj, zjemy śniadanie i pojedziemy razem po małego.
- Wiesz co... jakoś przeszła mi ochota na wspólny posiłek z Tobą. Idę.
- Hana poczkaj to ja się ubiorę i już idziemy.
- Czy Ty człowieku nie rozumiesz?! Ta wywłoka już Ci w głowie zawróciła?! Idę po Stasia, SAMA. - ostatnie słowo podkreśliłam baardzo dosadnie. Nie czekałam już na odpowiedź Piotra tylko wyszłam z mieszkania. Zeszłam na sam dół i po pokonaniu tych wszystkich drzwi, alejek, bram opuściłam całkowicie to osiedle. Ruszyłam spokojnym krokiem w stronę domu przyjaciółki. Nie chciałam płakać. Lena od razu by zauważyła. Rozmyślając tak nie spostrzegłam, że już doszłam do celu. Pokonałam furtkę i zapukałam do drzwi domu. Kobieta chyba była zdziwiona moim tak wczesnym przybiciem, ale wiedziałam że na opowieść tego co się stało będzie jeszcze czas.
- Jak tam Stasiu? Nie narozrabiał za bardzo? Widzę, że dom stoi nienaruszony to chyba grzeczni z Felkiem byli. - uśmiechnęłam się lekko wchodząc do środka i zamykając za sobą drzwi. Mój syn nawet chyba nie zauważył, że przyszła jego mama, ponieważ uśmiechnął się szeroko w moją stronę i wrócił do zabawy ze swoim kolegą.
- Chodź Hana do kuchni, zrobię nam kawę. Latoszka i tak nie ma, bo wezwali go pilnie do szpitala. Stasiu nawet nie wiesz jaki grzeczny był. Wieczorem nie było problemu z jego zaśnięciem, pewnie dlatego, że Witek wziął ich do ogrodu i grali w piłkę. - zaśmiała się przyjaciółka serdecznie pociągając mnie do kuchni.
Ja zasiadłam na jednym z krzeseł chowając twarz w dłoniach. Lena postawiła przede mną kubek z napojem i nawet nie poruszała tego tematu. Czekała, aż ja zacznę.
- Piotr kupił mieszkanie u Was na końcu ulicy. Wszystko fajnie, ładnie... Dzisiaj ' ochrzciliśmy ' sypialnię. Było cudownie... Ale oczywiście z rana zapukała jakże uprzejma sąsiadeczka.... Wypindrzona jak do jakiegoś świerszczyka i swoim piskliwym głosikiem zapytała czy może Piotruś nie pomoże jej skręcić łóżka w sypialni....
Lena analizowała moje słowa i dobierała swoje do wypowiedzi. Upiła nawet łyk kawy.
- Hana co ja mam Ci powiedzieć ? Wiem, że jesteś zazdrosna o Piotra nawet z wzajemnością, ale odpuść. Piotr jest chyba na tyle rozsądny, że wie o tym że jak zgrzeszy to mu nigdy tego nie wybaczysz.
Akurat w tej kwestii miała Lena rację. Skoro Piotr prosił mnie wcześniej o danie jeszcze jednej szansy, to mało prawdopodobne, że zmarnowałby ją. Po chwili jeszcze rozmowy usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Obie domyśliłyśmy się, kto może za nimi stać. Pospiesznie podziękowałam przyjaciółce za gościnę, za opiekę nad Stasiem i po przygotowaniu Stasia do wyjścia i chwyceniu jego torby z rzeczami i mnóstwem zabawek opuściliśmy dom Latoszków. Jednak nie myliłam się co do osoby stojącej na zewnątrz. Bez jakiegokolwiek słowa skierowałam się powolnym krokiem z synkiem ku furtce. Po przejściu kilku kroków poczułam silny ból w podbrzuszu.
- Hana, co się dzieje? - z głosu męża można było wyczuć zarówno zdenerwowanie jak i zdziwienie zainstniałą sytuacją.
- Nie wiem... Dziecko... - wyszeptałam cicho uwalniając kilka łez, które zaczęły spływać po moich policzkach.
- Dzwonię po karetkę! - nawet sily nie miałam w sobie by się sprzeciwić. Piotr oczywiście zadzwonił najpierw do Darka, który niemal rzucił obiecne zajęcie w szpitalu obiecując, że zjawi się z załogą ambulansu. Następnie wrócił ze Stasiem do Leny, która była jeszcze bardziej zdziwiona od naszej dwójki, ponieważ nie wiedziała o moim odmiennym stanie.
Po raptem paru chwilach na miejsce dotarli fachowcy. Pamiętam tylko uczucie ukłucia od wenflonu i jak przekładali mnie na nosze. Darek na szybko oznajmił Piotrowi, że zabiera mnie do Leśnej Góry. Ja w międzyczasie musiałam dostać jakieś leki nasenne, ponieważ ocknęłam się leżąc sama w sali. Byłam sama.. Co mogło zwiastować, że albo Piotr jeszcze nie dojechał, albo stało się coś złego. Przetarłam swoje oczy podnosząc się lekko na łóżku. Z nudów zaczęłam liczyć ile kropek znajduje się na płytkach podłogowych. Doliczyłam do 264, kiedy do mojej sali wszedł Piotr, a tuż za nim Darek.
- Co z dzieckiem ? - nie ukrywam, że po ich minach nie wiedziałam co wnioskować...
- Przykro mi .... - wyszeptał Darek siadając na skraju mojego łóżka.
W tamtej chwili świat mi się zawalił....