Ocknęłam się po chwili będąc w ramionach Piotra i siedząc na krześle w jednym ze szpitalnych korytarzy.
- Gdzie jest Stasiu? - podniosłam głowę do góry jak zawsze zgarniając niesforny kosmyk moich włosów za ucho.
- Zabrali go na dodatkowe badania. Mów lepiej co Darek powiedział. Jak dziecko?
- Chyba dzieci chciałeś powiedzieć... - uśmiechnęłam się nieznacznie na chwilę choć zapominając o tym koszmarze, który teraz trwał.
- Dzieci? Chcesz powiedzieć, że będzie ich więcej? Bliźniaki?
Przytuliłam się do Piotra w dalszym ciągu będąc myślami obok naszego synka.
- Kochanie tak się cieszę. Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy. - z Piotra wręcz kipiała radość na wieść o powiększeniu naszej rodziny.
- Chodźmy do Stasia. Nie chcę, żeby był teraz sam.
Wstałam z krzesła lekko się chwiejąc i przewieszając swoją torebkę na ramieniu. Powolnym krokiem, ze względu na moje kiepskie samopoczucie ruszyliśmy w stronę oddziału pediatrycznego na którym na chwilę obecną leżał nasz synek.
Po przekroczeniu drzwi prowadzących na oddział podeszłam do znajomego pediatry w celu dowiedzenia się, w której sali leży Stasiu. Ten tylko powiedział, że leży w sali numer 8 i odszedł. Nawet nie zdążyłam o nic więcej zapytać...
Szybkim krokiem minęłam wcześniejsze numery sal i nie zwracając uwagi na zdanie Piotra weszłam do środka. Moim oczom ukazał się od razu nasz synek, który leżał w łóżeczku podłączony do kroplówki łkając co jakiś czas. Mnie samej na ten widok zaszkliły się oczy. Przecież która matka jest odporna na taki obrazek? Podeszłam do łóżeczka i uważając na kabel z płynącą do tego małego organizmu ciecz wzięłam synka na ręce. Przytuliłam go do siebie całując czule w mniej rozpalone już czółko. Mały czując matczyne ciepło przestał od razu płakać wtulając się we mnie jeszcze bardziej.
- Kochanie, nie powinnaś tutaj być, wiesz o tym doskonale.
- Sugerujesz, że zarażę się chorobą wewnętrzną, która nie jest zaraźliwa?
- Ech, ale uważajcie na siebie..
- Idź lepiej Piotr dowiedz się co ze Stasiem. Przecież nie można na wyniki czekać całe życie.
Piotr tak jak wszedł na chwilę, tak zaraz wyszedł z sali. Staś powoli zaczął zasypiać, a ja kołysząc go delikatnie zastanawiałam się jak to teraz będzie. Dwójka dzieci w drodze, jedno w szpitalu ciężko chore, w międzyczasie praca i domowe obowiązki. Każdy na świecie wie, że białaczki nie da się zwalczyć do końca, a największa umieralność na tą chorobę jest u dzieci, które nie mają jeszcze na tyle siły w sobie by walczyć z tym świństwem. Czy Stasiu zdąży poznać swoje rodzeństwo? A może to tylko zła diagnoza? Po chwili przyszedł do sali z powrotem Piotr kompletnie nic nie mówiąc. Zabrał ode mnie śpiącego Stasia i odłożył go do łóżeczka. Chcąc samej pójść dowiedzieć się czegoś o stanie zdrowia naszego synka wstałam z krzesła czując spływając z moich wewnętrznych stron ud ciepłą ciecz...
Przebudziłam się w środku nocy zalana cała potem. Piotr który najwyrażniej sam się obudził spojrzał na mnie aż nadto zaspanym wzrokiem.
- Co się dzieje kochanie? - uśmiechnął się jak zawsze zalotnie całując mnie w policzek.
- Gdzie jest Staś? Wszystko z nim w porządku? Nie ma gorączki? Nie płacze? Boże Piotr... - wtuliłam się mocno w klatke piersiową mojego męża łkając cicho w jego koszulkę.
- Skarbie, Stasiu smacznie śpi w łóżeczku. Niedawno nakarmiłem go mlekiem, bo nie chciałem Ciebie budzić. Hana, kochanie co się dzieje? Dlaczego płaczesz? Żle się czujesz? Boże, Hana co się stało?
- Nic... Chodźmy dalej spać. Tylko przytul mnie mocno, proszę. - wyszeptałam cicho chcąc jeszcze bardziej poczuć Piotra ciepło.
- Tylko pamiętaj proszę, żebyś jutro zajrzała z rana do Darka, dobrze? Musi potwierdzić oficjalnie, że niebawem Stasiu będzie miał rodzeństwo.
Ale jak to? To to nie był tylko zły sen? Spojrzałam jeszcze tylko na zegarek który wskazówki miał ustawione idealnie wskazując godzinę 5:20. Wiedziałam, że sen już mnie nie odwiedzi więc grzecznie leżałam w ramionach Piotra, który już cicho pochrapywał.Dobrze, że za niecałe 4 godziny zaczynałam dyżur w szpitalu i czas mojego bezsensownego leżenia nie będzie aż taki długi. W głębi siebie walczyłam, by nie powrócić myślami do tego koszmaru. Całe szczęście, że Stasiu jest zdrowy i smacznie śpi w łóżeczku. Gdyby tylko ten sen miał odzwierciedlenie w rzeczywistości.... NIE! Koniec myślenia o tym. Zwykły koszmar nocny. Uff...
Z łóżka wstałam chwilę po 6 mimo, że normalnie jeszcze o tej porze śpię. Postanowiłam wziąć jeszcze prysznic przed pójściem do pracy, Piotrowi wyprasować koszule, zrobić śniadanie, w spokoju wypić herbatę, uszykować ubranka dla Stasia i samej przeszukać szafę w poszukiwaniu czegoś, w czym mogę się dzisiaj pokazać. Postawiłam na szare rurki, błękitną koszulę w kratę i jak zawsze szpilki. Na dzisiejszy i tak krótki dyżur uważałam, że jest okej. Szybko ogarnęłam się, zrobiłam kanapki i sobie herbatę i zaczęłam poranne prasowanie. Kiedy już skończyłam wiedziałam, że Piotr zrobi awanturę jeżeli nie zjem chociaż jednej kanapeczki na śniadanie, dlatego z talerzem i z ciepłą jeszcze herbatą usiadłam na kanapie przed telewizorem oglądając jakiś serial medyczny. Jedna z bohaterek właśnie przechodziła operację usuwania guza w dystalnej części jajowodu, jakiś lekarz - mogłam się domyśleć, że może jej mąż obawiał się czy będzie ona mogła mieć dzieci. Chyba sam był chirurgiem i chciał bardzo asystować przy tym zabiegu jednak ze względu na późniejsze komplikację został z bloku operacyjnego wyrzucony. Niby banał, zwykłe wymysły scenarzystów, jednak przyznaję, wciągnęłam się w to. Nie słyszałam nawet, kiedy moi faceci dołączyli do mnie siadając obok.Dopiero dostrzegłam ich, gdy mój synek zaczął bawić się moimi włosami. Zaśmiałam się wesoło całując ich obu na powitanie. Z tym większym panem troszkę powitanie się przedłużyło, ale w odpowiednim momencie odsunęłam się od Piotra.
- Nie powinnaś zaraz zbierać się do pracy? Dochodzi 8:15, a wiesz, że będą korki.. - Widziałam, że entuzjazm Piotra automatycznie zmalał, kiedy wspomniał o tym, że muszę wychodzić już do pracy. Sam zaczynał dyżur na 12, więc i on za dobre 3 godziny będzie musiał wyjść z domu. Pożegnałam się na szybko z chłopakami dając im szybkie całusy w policzek i po założeniu jeszcze czarne, skórzanej kurtki, spakowaniu do torebki wszystkich potrzebnych mi ' pierdół ' wyszłam z mieszkania wcześniej przypominając Piotrowi, żeby zrobił Stasiowi na śniadanko kaszkę. Zwinnie jak zawsze pokonałam wszystkie schody dzielące mnie od wyjścia z klatki i po zamknięciu głównych drzwi do bloku ruszyłam w stronę samochodu. Chwilę po tym jak do niego wsiadłam wyjechałam z parkingu kierując się w stronę Leśnej Góry.
Droga jak zawsze przeciągała się ze względu na liczne uliczne korki. Kiedy udało już mi się dojechać przed szpital, zaparkowałam samochód na pierwszym, wolnym miejscu i ile sił w nogach gnałam na ginekologię, a konkretniej do Darka, by sprawdził czy aby test nie był wadliwy. Jedno piętro, drugie piętro, jeden korytarz, drugi korytarz, gabinet pierwszy, drugi, aż w końcu stałam już przed tym odpowiednim! Zapukałam cicho i słysząc pozwolenie do wejścia dobiegające zza ściany weszłam z promiennym uśmiechem do środka.
- Tylko mi nie mów, że dwie krechy na teście ciążowym! - zaśmiał się wesoło Darek widząc moją uradowaną twarz.
- Dwie kreski na teście ciążowym. - odpowiedziałam tym samym koledze rozbierając się i siadając na fotel.
- A kto Tobie powiedział, że Ciebie zbadam?
- Zawsze mogę sama zrobić usg na podbrzuszu, więc chcesz być pierwszym który się o tym oficjalnie dowie czy nie?
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Znaliśmy nasze poczucie humoru na wylot. Darek już tylko bez słowa założył na nos okulary i po chwili, kiedy podciągnęłam koszulkę do góry nałożył na mój brzuch chłodny żel, a następnie rozpoczął badanie.
- No i mamy. Około 5,6 tydzień. Maluszek zdrowy widać, wielkość prawidłowa, więc na razie nie masz się czym przejmować kochana.
- Darek, na pewno jeden? - zapytałam niepewnie czując jak poziom adrenaliny w mojej krwi się podnosi.
- A ile chciałabyś mieć zarodków? Widać jeden, to mówię, że jeden. Nie wierzysz w moje zdolności do czytania obrazu usg? - dobrze, że Darek nic nie przeczuwał o co mogło mi chodzić. Uśmiechnął się tylko szeroko podając mi papier do wytarcia podbrzusza, a sam zasiadł z powrotem za biurkiem.
Dostałam skierowanie na badanie poziomu HCG, receptę z zaleceniami i zwolnienie lekarskie od przyszłego tygodnia do końca 1 trymestru ciąży. Będąc w ciąży ze Stasiem też dostałam zwolnienie z uzasadnieniem, że lepiej by 1 trymestr ciąży mieć pewny, bez komplikacji, gdyż może zdarzyć się wszystko. Podziękowałam Darkowi za badanie i wyszłam z jego gabinetu chowając wyniki do torebki i ruszając w stronę przychodzi, gdzie za kilka minut zaczynałam dyżur. Jak to zawsze musiał mnie dopaść pech, ponieważ po przejrzeniu kart pacjentek jedno nazwisko utknęło mi w głowie.. SOSZYŃSKA. Czy to jednak mogło być możliwe?
super czekam na next
OdpowiedzUsuńSuper że napisałaś coś wreszcie dla nas i mam nadzieje że częściej teraz będą się pojawiać nexta bo czekam
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od szkoły. Jeżeli często będę miała coś do nauki to nexty pojawiać się będą w weekendy :) staram się jak mogę by nexty były w miarę często, ale to już nie moja wina a nauczycieli :D
UsuńA dodasz coś dzisiaj albo jutro?
UsuńDodasz cos dzisiaj? :D
OdpowiedzUsuńProoooszeee next :)
OdpowiedzUsuńah, naszczęście uniknęłaś tego tragizmu
OdpowiedzUsuńA Ty skończyłaś opo noo ;c ;( ;**
Usuńno cóź, nic nie może przeciez wiecznie trwac ;)
Usuńale Ty trwaj!
szybko dodaj next ploooose :*
OdpowiedzUsuń