Łączna liczba wyświetleń

środa, 2 lipca 2014

part 25

Gnając jak na złamanie karku korytarzem na oddziale chirurgii czułam się, jakbym brała udział w jakimś maratonie. Jakbym goniła uciekające przede mną szczęście, a meta znajdowała się coraz bliżej. Gdy już udało mi się osiągnąć cel i wparadowałam cała zadyszana do sali Piotra ten, nie ukrywając swojego zdziwienia moją postawą poprawił się tylko na łóżku jednocześnie podnosząc na ręce nasze dziecko.
- Gdybym nie znał Cię wcześniej pomyślałbym, że jesteś wariatką. - chyba humor mojemu mężowi dopisywał, lecz nie zdawał sobie sprawy, że zaraz może się to zmienić.
- Musimy dokończyć naszą rozmowę. A raczej coś sobie wyjaśnić i podjąć wspólną decyzję. - starałam się brzmieć jak najbardziej poważnie, ale kto radując się w środku potrafi być poważny?!
- No to siadaj i słucham.
Posłusznie wykonałam polecenie mojego męża odwieszając torebkę na oparcie krzesła. Wzięłam kilka głębokich oddechów i kiedy otwierałam już usta, żeby coś powiedzieć do środka weszła Wiktoria z Adamem i Borysem. Najwidoczniej była pora obchodów, bo po co innego mieliby w tak dużym gronie się tutaj zjawiać?
- Jak się czujesz doktorku? - radosna rudowłosa chwytając dobrze wszykim znaną tabliczkę zawieszoną na ramie łóżka na której znajdowały się tabelki z wynikami pomiarów ciśnienia i podanymi lekami spojrzała tylko na swojego pacjetna obdarzając go wesołym uśmiechem.
- W porządku, jak widzisz jest coraz lepiej. Staram sie jako tako dochodzić do siebie, żeby za długo nie siedzieć na zwolnieniu. Rana goi sie prawidłowo, nie sączy sie z niej. Obojczyk boli, ale to będę chodził w ' ósemce ' i reszta jakoś sama wróci do normy.
- Generalnie wszystko jest w porządku, z badań które robimy Tobie na bieżąco nie ma żadnych zastrzeżeń. Myślę, że za maksymalnie dwa dni Ciebie wypuścimy ewentualnie do domu. Na ściągnięcie szwów zgłosisz się do Nas do poradni. Oczywiście nic nie wspominam o tym, że jeżeli tak bardzo spodoba się Tobie siedzenie w domu to szwy dziwnym trafem możesz sobie sam ściągnąć. 
- Aż takim trudnym pacjentem jestem pani doktor, że tak szybko mnie pani do domu wyrzuca?
- Doktorze Gawryło pana nieszczęśliwy wypadek nie jest mi na rękę. A liczę na to, iż pan im szybciej wyjdzie do domu tym szybciej wróci do pracy. Także ostateczną decyzję dotyczącą wyjścia do domu usłyszy pan jutro podczas porannego obchodu bądź jeszcze dzisiaj. Łóżko mi tylko blokujesz, a widze że do formy wracasz w zastraszającym tempie.
Wypowiedzi ordynator chirurgii z nutką jej wredoty każdy uwielbia, dlatego wybuchnęliśmy wszyscy śmiechem. Jedyny Stasiu jeszcze nie bardzo rozumiejąc o co chodzi spoglądał na każdego z niemałym zaskoczeniem.
Cieszyłam się, że Piotr wyjście już niedługo do domu, a jednocześnie wszystko się zmieni. Po opuszczeniu przez załogę pomieszczenia spojrzałam ponownie na Piotra, którego wzrok był wbity w moją osobę i oczekiwał mojej wypowiedzi. Ponownie wzięłam kilka głębokich oddechów i poprawiając jeszcze swoje włosy uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Piotr... - normalnie z długością mojego monologu zaszalałam. Zdołałam tylko wypowiedzieć imię mojego męża i już się zawiesiłam. Wgłębi siebie stwierdziłam, że stawiam wszystko na jedną kartę. - Możemy dać sobie jeszcze jedną szansę. Ale ostatnią. Nie chcę więcej słuchać jakiś tanich kłamstw, nie chcę żebyś mnie ranił. Chcę, żeby między nami było tak jak kiedyś. Żebyśmy szanowali siebie nawzajem, kochali się i nie kłócili. Mimo, że przeszliśmy razem wiele, ja już więcej nie udźwignę. Nie dam rady. Nie jestem jakimś opancerzonym czołgiem na którego nie działają nawet najsilniejsze pociski. Dlatego jeżeli teraz nam się nie uda po tym wszystkim, to nie uda nam się już nigdy. 
Piotr tylko spojrzał na mnie tym swoim szarmanckim wzrokiem. Zrozumiałam, że więcej słów nam nie jest potrzebne. Żadnych słów, gestów, mimiki twarzy. Delikatnie zbliżyłam swoją twarz do niego i zatopiliśmy się w namiętnym pocałunku. Tak dawno nie czułam na sobie jego ust, że teraz to wszystko wyglądało z boku jak pierwszy pocałunek nastolatków. Jakbyśmy na nowo poznawali smak swoich warg. Odsunęłam się niechętnie od Piotra otwierając swoje rozmarzone oczy. Ten potraktował mnie jak zawsze swoim lekkim grymasem po czym obydwoje spojrzeliśmy na naszego synka. Przez tą chwile zapomnieliśmy o obecności tutaj tego małego brzdąca, który przez ten moment siedział cichutko gaworząc coś pod nosem.
- Wezmę małego i pojedziemy do domu. Musimy zrobić małe przemeblowanie przed Twoim powrotem. - uśmiechnęłam się szeroko biorąc w objęcia Stasia.
- Zgaduję, że pozajmowałaś moje półki w szafie, wieszaki i nawet półkę w łazience. - po raz kolejny zostałam obdarowana szarmanckim uśmiechem mojego męża. Nie miałam już nawet po co zaprzeczać. Oboje wiedzieliśmy, że mimo pełnej szafy moich ubrań zawsze nie mając co na siebie włożyć jechałam na zakupy dokupując nowe skarby. Dlatego nie wiem czy czasem nie zakupię na szybko nowej szafy, by mój mąż miał się gdzie pomieścić. Niby nie miał tego dużo, bo raptem kilkanaście koszuli, koszulek, par butów i kosmetyki , lecz gdyby na daną chwilę miał wychodzić do domu to jego ubrania podejrzewam musiałyby zostać w torbie.
- Nie przesadzaj. Skoro pomieściliśmy się w dwójkę to w trójkę na pewno sobie poradzimy.
Zachichotałam cicho pod nosem chwytając swoją torebkę i wstając z krzesła.
- Hana... będziemy musieli pojechać po moje rzeczy..
- Wiem Piotr. Zrobimy to zaraz jak wyjdziesz ze szpitala. A wiesz może co teraz będzie z Tosią?
- Pewnie zamieszka z matką Magdy. Zresztą nawet nie wiem, kiedy pogrzeb jest. Mniejsza, i tak bym nie poszedł.
Trochę wzburzyła mnie ta postawa Piotra.  Miałam już nawet coś powiedzieć w tej kwestii, ale starczy nam dzisiaj spraw do wyjaśniania. Jednego byłam pewna. Że Tosia zamieszka z nami, a Piotr na pogrzeb Magdy musi jechać. Bynajmniej wypadałoby.
- Porozmawiamy o tym w domu, jak już wyjdziesz. Jakby coś się działo to dzwoń albo chociaż pisz.
Ucałowałam czule mojego męża i wyszłam z synkiem z sali. Idąc spokojnie szpitalnym korytarzem układałam w głowie plan na najbliższy  wieczór, kiedy Stasiu pójdzie spać. Przede wszystkim musiałam zrobić drobną selekcję w swojej garderobie, ubrania w których nie chodzę spakować do worków i zrobić miejsce dla Piotra. Następnie to samo zrobić z kosmetykami w łazience i pozostanie mi tylko wtedy posprzątanie mieszkania. Nigdy nie byłam pedantką względem porządku w domu, bo wiadomo że co za dużo to nie zdrowo, ale też nie tolerowałam bałaganu. Podczas moich rozmyślań zdążyłam dojść już do swojego samochodu. Zwinnie zapięłam Stasia w pasy i po rzuceniu torebki na fotel obok zajęłam miejsce kierowcy.
Cała droga do domu przebiegła o dziwo szybko, bez żadnych korków, czerwonych świateł czy wypadków samochodowych. Te ulice Warszawy czasami są zaskakujące ! :) Kiedy już zaparkowałam pod swoim blokiem i wysiadłam z samochodu dostrzegłam śpiącego w swoim foteliku Stasia. Najwyraźniej był zmęczony dzisiejszymi atrakcjami i zabawą ze swoim tatą.  Delikatnie wzięłam go na ręce i chwytając jeszcze swoją torebkę ruszyłam w stronę swojego mieszkania. Po pokonaniu tych wszystkich schodów udało mi się jedną ręką otworzyć drzwi od swojego mieszkania i wejść do środka. Rozebrałam Stasia i położyłam go do jego łóżeczka otulając kołderką. Odetchnęłam z ulgą kiedy mój synek dalej smacznie spał, gdy karmiłam go butelką mleka. Po skończonym karmieniu przebrałam się na szybko w czarne szorty i obcisłą, białą bokserkę ruszając na ' podbój ' mieszkania. Wyciągnęłam odkurzacz, mop, wiaderko i ściereczki i byłam gotowa do sprzątania. Zaczęłam na spokojnie sprzątać kuchnię, potem salon, łazienkę a na końcu przedpokój i swoją sypialnie. Z ostatnim pomieszczeniem miałam małe kłopoty, ponieważ nie chciałam obudzić Stasia, a posprzątać też chciałam.
Zmęczona ponad trzy godzinnym sprzątaniem mieszkania usiadłam na kanapie przymykając oczy. Długo mój odpoczynek nie trwał, ponieważ rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Leniwie podniosłam się z kanapy i otwierając drzwi ujrzałam przed nimi stojącego mężczyznę z dwoma, dużymi walizkami, bukietem czerwonych róż i dużym, pluszowym misiem.
- A co Ty tutaj robisz? - tylko tyle zdołałam powiedzieć, ponieważ mężczyzna podszedł do mnie uśmiechając się łobuzersko, objął mnie w talii i złożył na moich ustach namiętny pocałunek.




WRÓCIŁAM ! :) 
JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM, ALE ZA MODEM NIC NIE MOGĘ.

W RAZIE JAKICHKOLWIEK PYTAŃ PISZCIE JE TUTAJ: 
http://ask.fm/tymtyrymtyx3

7 komentarzy:

  1. dobrze, że wróciłaś
    jak prawko?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostały mi 4 godziny jazd, egzamin wewnętrzny i zdaje na prawko :)

      Więcej pytań na asku dawajcie ! :)

      Usuń
  2. noo niee, kto to tam przylazł :D
    czekam na nexta.

    również zapraszam do siebie :)
    http://opowiadaniabyalex.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam czytam na bieżąco :*

    OdpowiedzUsuń
  4. super czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  5. Miały być od razu 3 części a tu co? Pustka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno jest pogodzić załatwianie formalności dotyczących egzaminu państwowego z powtarzaniem skrzyżowań, znaków drogowych, wyposażeniem auta oraz opieką nad siostrzenicą i korektorowaniem błędów w częściach które mam już napisane.

      Nie wiecie jak denerwują takie komentarze autorów bloga.... logiczne, że prócz bloga mamy SWOJE ŻYCIE PRYWATNE I SPRAWY W NIM DO ZAŁATWIANIA, możemy mieć zwykły brak weny albo brak chęci do skupienia się na blogu.

      Usuń