Nieplanowane wyjazdy na weekend nie są w moim typie... PRZEPRASZAM !
Dziękuję za prawie 6 0 0 0 wejść ;* może to mało w ciągu tak długiego już czasu istnienia bloga ( głównie moja wina ), lecz cieszy mnie to, że jednak są tacy, którzy tutaj wchodzą ^^ .
Po przekroczeniu mieszkania i ściągnięciu swoich szpilek usiadłam wygodnie na kanapie obok swojego męża. Ten widząc tylko moją osobę siedzącą obok niego z poważną mimiką wyłączył telewizor, gdzie wcześniej leciał jakiś film i odwrócił swoją twarz w moją stronę.
- Co tak długo Ciebie nie było? Miałaś jechać na chwilę do Stefana tylko, a wróciłaś prawie po 12 godzinach. - z głosu ukochanego można wyczuć było troskę z czego niezmiernie się cieszyłam jak zawsze.
- Był wybuch w szkole rodzenia i potrzebowali każdych rąk do pracy. W międzyczasie poznałam swojego nowego ordynatora.. - na wspomnienie tego ' spotkania ' aż ciśnienie zaczęło mi się podnosić.
- Coś widzę, że zbytnio zadowolona nie jesteś ze swojego nowego przełożonego. Powiedz mi jak się nazywa, a obiecuję że sam się z nim rozprawię w szpitalu.
- Radwan.. hm.... chyba Krzysztof, jeżeli dobrze pamiętam.
- Kto ?! - chyba i poziom adrenaliny podniósł się i Piotrowi, który na samo nazwisko nowego ordynatora ginekologii wstał z miejsca i zaczął krążyć po pokoju.
- To chyba bardziej ja powinnam o to zapytać. Znasz go prawda? On tak samo zareagował na moje nazwisko, kiedy się przedstawiłam.
- Nie ważne.. nie interesuj się tym...
To doprowadziło mnie do szału. Gdyby nie to, że w pokoju obok spał pewnie smacznie Staś to wykrzyczałabym Piotrowi co sądzę akurat o tego typu wypowiedziach. Tak musiałam opanować się i spokojnie porozmawiać z mężem.
- Nie interesuj się? A jak Ty to sobie wyobrażasz? Nie zrobisz ze mnie idiotki Piotr. Oboje negatywnie zareagowaliście na swoje nazwiska, a Ty mówisz że nie mam się tym interesować? Mieliśmy być wobec siebie szczerzy, bez żadnych tajemnic a Ty robisz z tego wielką tajemnicę. Więc albo dowiem się prawdy albo odchodzę Piotr. Taka była umowa między nami. Ostatnia szansa, nie ma więcej.. - wstyd było mi szantażować mojego męża, lecz taka była prawda.
- Radwan.... - Piotr głośno westchnął podchodząc do okna i wyglądając za nie. - Krzysztof to mój kuzyn... Nie utrzymujemy ze sobą kontaktu od prawie 13 lat. Zresztą nigdy on nie był idealny. Odkąd Teresa - matka Krzyśka, a moja ciotka zachorowała na raka trzustki wszystko się wtedy skomplikowało. Robiłem wtedy specjalizację z chirurgii i onkologii jednocześnie. Krzysiek wierzył, że przez moje ' kontakty ' uda mi się jakoś wyleczyć ciotkę. Sądził, że jeżeli powiem, że to rodzina to podadzą inną chemioterapię, inne leki i zmienią leczenie na skuteczniejsze. Niestety nic bardziej mylnego. Ciotka zmarła w szpitalu w nocy, kiedy to ja miałem dyżur. Nie mogłem się wtedy otrząsnąć, że ktoś mi bliski zmarł w zasadzie przy mnie. W dniu pogrzebu Krzysztof zrobił karczemną awanturę na cmentarzu, że to niby przeze mnie ciotka nie żyje. Że to niby ja doprowadziłem do jej śmierci, ale przecież jej szanse na wyleczenie były minimalne, miała przerzuty już do płuc i wątroby.... - głos mojego męża łamał się stopniowo, a ja nie mogłam powstrzymać spływających po policzkach łez. Było mi strasznie szkoda Piotra, zwłaszcza, że to podwójnie nie było dla niego łatwe.. Nie byłam w stanie nic innego zrobić jak po prostu podejść i wtulić się w mojego męża. Wiedziałam, że dla nas obogu będzie to jedyne, najsensowniejsze rozwiązanie.Po paru chwilach odsunęliśmy się od siebie patrząc sobie głęboko w oczy.
- Jesteś głodna? Zrobiłem Twoje ulubione spaghetti. - odwezwał się po chwili Piotr uśmiechając się lekko.
- Może póżniej, na razie chcę iść wziąć jakiś prysznic, żeby mnie postawił na nogi.
- Stasiu śpi, więc jak chcesz to z przyjemnością Tobie pomogę. - zaśmiałam się wesoło widząc cwaniacki uśmiech Piotra.
- Innym razem, dzisiaj na pewno sobie sama pomogę . - uśmiechnęłam się dając Piotrowi małego pstryczka w nos i zniknęłam za drzwiami łazienki.
Po szybkim, zimnym prysznicu, który ukoił moje spięte ciało wyszłam z powrotem do salonu owijając się tylko krótkim ręcznikiem w kolorze ecru. Piotr akurat postawił na stole w salonie talerz z ciepłym daniem, lecz widząc moją osobę uśmiechnął się szeroko nie kryjąc zdziwienia. Podszedł do mnie jak zawsze obejmując mnie w talii i przywierając do siebie moje nie do końca suche ciało.
- Ej, pomoczę Tobie koszule. - zaśmiałam się cicho obejmując szyję ukochanego.
- Ej, pomoczysz mi koszulę i zaraz spadnie ręcznik z Ciebie. - nim zdążyłam przenieść wzrok na swoje ciało stałam już naga w ramionach Piotra.
- No i co zrobiłeś łobuzie? - rzekłam cicho udając obrażoną całym tym jego zachowaniem.
- Robię to, co powinienem, czyli korzystam z okazji, że moja żona stoi przede mną całkowicie bezbronna i do tego naga.
- A spaghetti? Pomyślałeś o tym może, że jestem strasznie głodna?
- Jeden numerek i Twój żołądek się chyba nie obrazi hm?
- Jeden? Obiecujesz?
- Nie wiem czy w trakcie jednego numerku okiełznam swoje pożądanie wzgledem Twojej osoby. Bynajmniej się postaram.
- Jesteś niemożliwy Piotr!
- Przecież właśnie za to mnie kochasz.
Nie zdążyłam już nic powiedzieć, gdyż mój mąż usadowił moją osobę na swoich biodrach i zaniósł na kanapę do salonu wpijając się w rozgrzane aż nadto moje wargi.
Strasznie krótkie!!! :( czekam na znacznie dłuższego nexta ;))**
OdpowiedzUsuńDo 8 sierpnia za długich nextów nie będzie, a potem zobaczymy ! :)
Usuńsuper !
OdpowiedzUsuńsuper czekam na next
OdpowiedzUsuńKiedy będzie next? ;)
OdpowiedzUsuńPostaram się coś napisać do czwartkowego popołudnia :)
Usuń