Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 31 sierpnia 2014

Part 33

Tadam ! :) nie zabijcie mnie, błagam za końcówkę ! :*

w związku z rozpoczynającym się rokiem szkolnym, a co za tym idzie moje rozpoczęcie 3 klasy technikum od razu informuję, że może być czas iż nexty będą pojawiać się tylko w weekendy. Pod koniec 1 semestru mam pierwszą kwalifikację [ egzamin zawodowy ] do którego jednak muszę się mocno przyłożyć, jak i do całej nauki :*

czytajcie - komentujcie - udostępniajcie

<3

- Myślisz, że powiększy nam się rodzinka? To by było wspaniałe! Zobacz między Stasiem, a maleństwem nie będzie duża różnica wiekowa, wózek, łóżeczko i inne przybory dla noworodka jeszcze mamy. Musimy udać się jak najszybciej do Darka! Kochanie to cudownie! - w głosie Piotra wyczuwałam radość i podniecenie całą tą sytuacją.
- Darek mnie chyba zabije, że znowu zostawię go samego na oddziale. - zaśmiałam się wesoło podnosząc się na łokciu i zerkając na Piotra. - Ale jest jeden warunek.
- Zapomnij Hana.. 
- Dlaczego? Piotr przecież ciąża to nie jest choroba. Nie muszę leżeć godzinami do góry brzuchem i nic nie robić. Poza tym weź też pod uwagę, że nie możemy pozbawić pani Helenki pracy. Tak się nie robi..
- To co proponujesz?
- Chcę poprosić Darka o ograniczenie mi dyżurów i pracować przynajmniej do połowy ósmego miesiąca. Oczywiście w obowiązki mojej pracy będą wchodzić konsultacje, dyżury na izbie i w przychodni.
- Nad tym jeszcze pomyślimy po konsultacji wcześniejszej z Darkiem. Robiłaś już test?
Uśmiechnęłam się szeroko kątem oka zerkając na szafkę nocną Piotra. Ten chyba złapał mój wzrok, bo od razu niemalże uchylił szufladę w szafce wyciągając długi,wąski, dwukolorowy kawałek plastiku. Widniały na nim dwie, czerwone kreski.  Od razu złapał mnie w swoje ramiona całując czule w usta. Dopiero, gdy zaczął schodzić z pocałunkami coraz niżej przypomniałam sobie o jego wcześniejszym głodzie, zrobionych kanapkach i herbacie czekających na mojego męża w salonie.
- Wspominałeś wcześniej, że byłeś strasznie głodny. Zrobiłam nawet stos Twoich ulubionych kanapek i ciepłą herbatę.
- A nie możemy zjeść tego w sypialni? - jak zawsze Piotruś i jego ' ambitne ' plany.
- A znowu mam Ci powtórzyć, że nie je się w łóżku? Chcesz spać w okruchach od kanapek czy na prześcieradle?
- Widzę, że z Tobą nigdy nie wygram...
Uśmiechnęłam się szeroko kręcąc głową. Po chwili Piotr wyszedł z sypialni, a mnie dopadły mdłości. W mgnieniu oka znalazłam się w łazience. Gdy było już po wszystkim usiadłam na podłodze opierając się głową o zimne kafelki. Po kilku seriach takich wariacji w końcu wykończona tym wszystkim poszłam pod prysznic, a stamtąd wprost do łóżka. Czułam się kiepsko, dlatego po otuleniu się kołdrą niemalże zasnęłam.
Przebudził mnie nad ranem płacz Stasia. Nie dobiegał on z jego łóżeczka, a z innego pomieszczenia znajdującego się w naszym mieszkaniu. Z początku bałam się, że coś się dzieje, lecz kiedy zobaczyłam, że Piotra też nie ma obok podniosłam się do góry i wyszłam z sypialni. Na kanapie w salonie siedział Piotr ze Stasiem. Mały bardzo głośno płakał i był cały zalany potem.
- Co się dzieje? Nowe ząbki mu wychodzą? - zapytałam z troską siadając obok moich mężczyzn.
- Nie mam pojęcia. Zmierzyłem mu temperaturę, ma ponad 38 stopni, podałem mu już leki i zadzwoniłem po Wiki. Zaraz przyjedzie tutaj z Tomaszem.
- Pani Helenka wspominała coś kilka dni temu, że mały zrobił się marudny. Nie chciał jeść, ani pić. Myślałam, że to przez nowe ząbki.
Byłam w głębi siebie załamana. Byłam matką, która nie zauważyła pierwszych objawów choroby swojego dziecka. Ktoś mógłby pomyśleć, że co ze mnie za rodzicielka, jednak ja na prawdę byłam przekonania, że to za sprawą ząbkowania. Nie raz było już tak u Stasia, jednak objawy przechodziły w chwili, kiedy ząbek zdążył się już wybić.
- Hana kochanie, nie denerwuj się, nie możesz. Może faktycznie, to nowe ząbki dają o sobie znać. Idź się połóż do łóżka, a ja zaczekam tutaj ze Stasiem na Tomka dobrze?
- Piotr proszę Cię. I tak nie zasnę już. Dałeś mu mleko chociaż? 
- Tak. Wypił 120 ml od razu. Dodałem troszkę kleiku ryżowego nawet.
- Pójdę się ubrać w jakieś dresy i zaraz się wymienimy. Chyba nie chcesz otworzyć drzwi w samych bokserkach. - uśmiechnęłam się wracając do sypialni. Na szybko znalazłam jakieś szare spodnie dresowe i białą bokserkę. Włosy spięłam w kucyk i wróciłam do salonu siadając z powrotem na moim poprzednim miejscu.
- Daj mi go, a Ty idź się ubierz.
- Nie możesz. A jeżeli mały jest chory? Jesteś w ciąży, i sama wiesz czym to może skutkować w przyszłości.
- Jasne to odłóż go do wózka, niech głośniej płacze w chwili, kiedy najbardziej potrzebuje on ciepła rodziców.. - hormony dawały już o sobie znać. Nigdy pewnie nie odezwałabym się do Piotra z taką złością w głosie jak teraz.

- Ale wracam za mniej niż 5 minut.. - po tych słowach dostałam Stasia do siebie na ręce. Mały był już naprawdę mocno spocony, więc tylko krzyknęłam do Piotra, by przyniósł dla Stasia świeżą pieluszkę i piżamkę. Sama wycierałam w tym czasie bużkę i szyję synka małym ręcznikiem. Mały tylko uśmiechał się co jakiś czas w moją stronę, płacząc już coraz mniej. Kiedy wrócił do pokoju Piotrek rozległ się akurat również dzwonek do drzwi naszego mieszkania. Po ich otwarciu do środka weszła Wiktoria, a zaraz  za nią Tomasz.
- Połóż go na kanapie i rozbierz do pieluszki, a ja się nim zajmę. - głos Tomka był bardzo miły przez co nawet na moment zapomniałam, po co o tej porze mamy gości. Posłusznie wykonałam polecenie kolegi i  po rozebraniu Stasia wstałam z kanapy wtulając się w silne ramię Piotra. 

- Lekkie przeziębienie. Leki na zbicie gorączki i wtaminy pomogą. No i nie wychodźcie z nim na razie na spacery, bo pogoda za oknem tylko ułatwia namnożenie się bakterii w organiżmie. Ewentualnie możecie uchylać okna na moment, żeby dostało się świeże powietrze. - odezwał się po kilku minutach Tomasz odkładając swój stetoskop obok Stasia. Nasze dziecko chyba czuło już się lepiej, gdyż od razu zainteresował się nowym ' gadżetem ' głośno do niego gaworząc. 
- A czy może się tak zdarzyć, że mały będzie zarażał? Mamy zatrudnioną opiekunkę i nie chcemy, żeby i ona przed świętami się rozchorowała.
- Nie. To nie jest jakiś wirus. Możecie być spokojni. Lecz na wszelki wypadek jedźcie z nim do lekarza, albo do szpitala. Sami wiecie, że jestem chirurgiem dziecięcym, a nie pediatrą.
- Zabierzemy go najwyżej jutro ze sobą do pracy rano. Ja mam i tak na później, a Hana od rana musi kilka spraw pozałatwiać.
Przysłuchiwałam się rozmowie mężczyzn analizując objawy u mojego syna. Mimo, że ja byłam tylko ginekologiem znałam się trochę też na pediatrii. Po głowie chodziły mi różne choroby, ale od razu je odpędziłam mówiąc do siebie w duchu, że jestem przewrażliwiona. 
- Może napijecie się czegoś? Herbaty, kawy? - odezwałam się w końcu nie mogąc dłużej wytrzymać swojej ciszy.
- Niee, jest już po 3. Ja mam z rana dwie operacje i chcę jeszcze trochę się wyspać. Trzymajcie się! - rzekła Wiktoria, która tak jak ja przez cały czas nie odezwała się ani słowem. Czasami odnosiłam nawet wrażenie, że jest ona z tym Tomaszem ze wględu na doskwierającą jej samotność. Nie widziałam jej nigdy szczęśliwej przy jego boku. Podziękowaliśmy tylko z Piorem naszym przyjaciołom za tak szybki przyjazd, a po opuszczeniu przez nich naszego mieszkanka wróciliśmy do sypialni ze Stasiem kładąc się dalej spać. Malemu na szczęście gorączka trochę się zbiła przez co sam zasnął ze zmęczenia.

Z samego rana napisałam do pani Helenki wiadomość, że dzisiaj może przyjść troszkę później, ponieważ Stasiu w nocy dostał gorączki i po konsultacji ze znajomym lekarzem Piotr stwierdził, że woli aby zrobić mu komplet badań. Po ogarnięciu się już i zjedzeniu przez całą naszą trójkę śniadania wyszliśmy z mieszkania, kierując swoje kroki do samochodu a potem w stronę Leśnej Góry. Kiedy już dojechaliśmy na miejsce chciałam wziąc synka na ręce, ale oczywiście mój mąż tłumacząc się moim obecnym, jeszcze nie potwierdzonym stanem odebrał mi go samemu wchodząc z nim na rękach do szpitala. Ustaliliśmy, że ja pójdę do Darka, aby sprawdził czy na pewno jestem w ciąży, a Piotr ze Stasiem udadzą się na izbę przyjęć. Po przemierzeniu tylch wszystkich korytarzy i dojechaniu windą na 1 piętro, gdzie znajdował się oddział ginekologiczno - położniczy zapukałam cicho do drzwi jego gabinetu i po usłuszeniu ' proszę ' weszłam do środka. 
- Cześć kochana, a Ty nie miałaś być przypadkiem na 12? Jest dopiero 8 rano. - jak zawsze powitał mnie entuzjastycznie kolega po fachu.
- Miałam miałam, ale potrzebuję dobrego lekarza, który mnie zbada. - uśmiechnęłam się wesoło siadając po drugiej stornie biurka przy którym siedział Darek.
- Czyżby test ciążowy pokazał dwie, czerwone krechy? - oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Akurat w tych sprawach rozumieliśmy się bardzo dobrze. - Siadaj na fotel,zaraz sprawdzimy czy nie był test wadliwy.
Przez te żarty Darka wybuchłam jeszcze głośnym śmiechem i po przygotowaniu się do badania zajęłam wcześniej wskazane przez niego miejsce. Podwinęłam koszulkę ku górze, a po chwili poczułam na swoim brzuchu zimny żel i głowicę ultrasonografu. 
- No rzeczywiście mamy tutaj zapłodnione jajeczko. - na te słowa odetchnęłam z ulgą po raz kolejny szeroko się uśmiechając. - Nie chwileczkę! My tutaj mamy dwa jajeczka! 
- Bliżniaki?! - krzyknęłam chyba tak głośno, że ludzie na korytarzu mogli to usłyszeć.
- Na to wygląda. Gratulacje. Bierzesz od razu zwolnienie czy jakoś udobruchasz Piotra i pomożesz mi w małym stopniu ogarnąć ten bajzel? - odezwał się Darek podając mi do rąk ręcznik papierowy w celu wytarcia podbrzusza.
- Akurat tutaj Cię zaskoczę. Mój mąż już jest udobruchany i zgodził się na to, abym minimum do połowy ósmego miesiąca trochę pracowała. - zaśmiałam się cicho widząc wielkie zdziwienie malujące się na twarzy ginekologa. Po wyrzuceniu mokrego ręcznika do śmietnika i po założeniu karty ciąży opuściłam gabinet, a po chwili oddział. Udałam się na izbę, gdzie od razu moim oczom ukazał się Piotr, a przed nim Stasiu jadący w łóżeczku szpitalnym prowadzonym przez pielęgniarki.
- Co się dzieje?! - serce mało nie wyskoczyło mi z piersi, kiedy ujrzałam Stasia, którzy płakał w niebogłosy.
- Podejrzewają białaczkę... - Piotr powiedział to tak cicho, że gdyby nie fakt, iż stałam obok to nie usłyszałabym jego słów.

- Co podejrzewają? Białaczkę.... - wymamrotałam pod nosem widząc już przed swoimi oczami ciemność i czując jak nogi odmawiają mi posłuszeństwa..

piątek, 29 sierpnia 2014

part 32

Przepraszam, że tak późno, lecz miałam problemy z dodaniem tego tutaj ;x . Trochę mało wiem, lecz postanawiam poprawę ! :)

Kolejny next jak będzie jeszcze więcej komentarzy niż pod poprzednim partem.

Dacie może radę do niedzieli?! ^^

czytasz - komentujesz - udostępniasz


Stwierdziłam, że nie ma sensu zaczynać awantury, tylko postanowiłam spokojnie porozmawiać o tym z Piotrem. Może była jakaś tam znajoma lekarka, która przez przypadek ubrudziła Piotrowi ten kołnierzyk? Takie ślady nie zawsze przecież muszą potwierdzać zdradę. Upuściłam resztę ubrań do prania na ziemię sama udając się z tym ' dowodem ' na kanapę. Nie musiałam długo czekać na mojego męża. Wyszedł z łazienki chwilę po tym jak zdążyłam się usadowić wygodnie z ręcznikiem przewiązanym w pasie co tylko pozwoliło mi na dokładne podziwianie jego może nie dobrze zbudowanego ciała, ale każdych zarysów mięśni. Z jego czarnej czupryny z domieszką kilku siwiejących już włosów spływały jeszcze krople wody. Widząc moją nie tęgą minę Piotr usiadł obok mnie przyglądając mi się uważnie.
- Stało się coś kochanie? - zapytał od tak, unosząc lekko ku górze kąciki swoich ust.
- Może Ty mi to wytłumaczysz?! - jednym, szybkim ruchem pozbyłam się ze swoich rąk tej koszuli rzucając ją w kierunku Piotra i wstając z miejsca. - Myślałam, że jednak coś nas łączy, że nie jesteśmy ze sobą tylko ze względu na Stasia. Obiecywałeś, że się zmienisz, że mnie kochasz nad życie, a tymczasem chcąc wrzucić Twoje rzeczy do pralki znajduję ślady szminki i to jeszcze na Twojej ulubionej koszuli! Możesz mi to jakoś logicznie wytłumaczyć czy chcesz od razu spakować swoje rzeczy i wyjść stąd?
Fakt. Może przesadziłam, ale musiałam wyrzucić z siebie to co leżało mi na sercu. Widziałam, że Piotr był nie tyle zaskoczony co rozżalony moimi słowami. Rozum podpowiadał mi, że zaraz mogę zacząć żałować swoich słów...


- Wiesz co Hana zrozumiałbym wszystko.. Hormony, napięcie przedmiesiączkowe, zmęczenie, okres.. Ale żeby posądzać mnie o zdradę nie dając nawet dojść mi do głosu? Będąc na bankiecie po sympozium rozmawiałem ze swoim starym znajomym, Konradem. Nie zdążyłem nawet dobrze zareagować, kiedy jakaś zupełnie obca mi kobieta potknęła się o wykładzinę, którą była wyłożona sala i wpadła twarzą wprost na mój bark i szyję. Lecz oczywiście Ty nie możesz mi bezgranicznie zaufać i wolisz od razu posądzać o zdradę. Sądzisz, że po tym wszystkim mógłbym Nam coś takiego zrobić? odpowiedz...

Teraz było mi strasznie głupio i przede wszystkim przykro, że mój mąż pomyślał, że nie wierzę jemu. Z każdą chwilą, gdy spoglądałam Piotrowi prosto w oczy coraz więcej łez zbierało mi się pod powiekami. Rzuciłam tylko krótkie ' przepraszam ' i wybiegłam z salonu wprost do sypialni. Rzuciłam się na łóżku  zaczęłam cicho szlochać w swoją poduszkę. Nie miałam nawet siły powstrzymać tych łez. Było mi cholernie przykro, że dałam się ponieść emocjom i rzuciłam słowa na wiatr. Nie słysząc nawet najmniejszego szmeru znalazłam się po chwili w ramionach Piotra. Ten wiedział, że nie potrzeba zbytnich słów w danej sytuacji, czekał cierpliwie aż się uspokoję. W końcu ostatecznie otarłam wierzchem dłoni ostatnie krople łez i wtuliłam się jeszcze bardziej w silne ramiona ukochanego.
- Obiecaj mi, że takie problemy będziemy rozwiązywać na spokojnie, wyjaśniając sobie wszystko, a nie kłócąc się, dobrze?
- Yhym - uśmiechnęłam się lekko składając na ustach Piotra delikatny pocałunek. Po chwili znów leżałam obok niego, gładząc jego dalej nagi tors.
- Jest jeszcze jeden problem... - zaśmiałam się w duchu przypominając moje ostatnie analizowania.
- Jaki? - Piotr nie krył zdziwienia,  i nawet lekko się ode mnie odsunął.

- Od trzech tygodni spóżnia mi się miesiączka... - uśmiechnęłam się serdecznie odwracając głowę w drugą stronę i wyczekując reakcji mojego męża.

piątek, 15 sierpnia 2014

part 31

Jeszcze trochę i kończą się wakacje :c !

czytasz - komentujesz - udostępniasz :)

next jak pokażecie na co Was stać z komentarzami <3

Czas leciał w naszym życiu nieubłaganie. Zdążyłam przyzwyczaić się do powrotu do pracy, Piotr starał się brać swoje dyżury tak, aby spędzać z nami w domu jak najwięcej czasu, a Stasiem zajmowała się pani Helena. Opiekunka, którą zresztą poleciła nam Lena. Miała około pięćdziesięciu paru lat i wspaniałe podejście do dzieci. Już po jednym dniu próbnym nie żałowaliśmy, że poprosiliśmy ją o spotkanie. W sumie Lena jednak miała rację, że pani Helena wprowadza ze sobą spokój i miłość do każdego domu. Nie była ani wybuchowa, ani zbyt konsekwentna względem zachowania dzieci. Widziała, że dzieci muszą rozrabiać i że wszystko ma swoje granice. Pozwoliliśmy nawet Stasiowi mówić do niej " babciu " . Przecież i tak nic w tym dziwnego. Jedna babcia mieszka w Izraelu, a druga..... właśnie nigdy nie dowiedziałam się co sie dzieje z Piotra rodzicami.. Do codziennych obowiązków naszej niani dochodziło jeszcze co drugi piątek bądź w tygodniu odbieranie Tosi ze szkoły. Piotr ustalił, że będzie ona mieszkać z matką Magdy, ze względu na odległość naszego mieszkania od szkoły dziewczynki, ale co drugi weekend i każde ferie zimowe czy wakacje spędza z nami. Plus święta. Nie podobało mi się to ze względu na fakt, iż wychodzę z założenia, że takie wyniosłe uroczystości spędza się w gronie rodzinnym. Za pozytywnie nastawiona do byłej teściowej mojego męża też nie byłam, lecz kiedy posuwałam się do refleksji, że ona tam u siebie w domu siedzi przy stole zupełnie sama, robiło mi się przykro..
Zbliżały się święta. Śnieg padał za oknami, kilkustopniowy mróz czerwienił nosy i policzki przechodniów. Piotr akurat wyjechał kilka dni wcześniej na jakąś delegację i miał dzisiaj planowo wrócić do domu. Ja kończyłam właśnie dyżur i po przekazaniu pacjentek Darkowi spokojnie opuściłam oddział ruszając do lekarskiego w celu przebrania się. Po drodze jeszcze porozmawiałam z Przemkiem, który akurat przyszedł na nocny dyżur. Kilka wymienionych między sobą zdań, zaproszenie na pierwszy dzień świąt do nas i już postać mojego brata zniknęła gdzieś za rogiem. Kiedy weszłam już do środka ściągając pospiesznie kitel dostrzegłam stojącą na biurku małych rozmiarów choinkę. Była przystrojona w kolorowe światełka, malutkie bombki i srebrzysty łańcuch. Stojąc i podziwiając malutkie drzewko myślami wróciłam do swojego rodzinnego domu. Mimo, że jestem pół żydówką rodzice nigdy nie robili problemu z nadchodzących świąt. Co roku były one obchodzone po ' bożemu ', a na stole prócz typowych polskich potraw były również te izraelskie, jak na przykład babaganusz, kibbe czy hummus i pita. U nas święta zaczynały się już od uroczystego śniadania, a nie tylko wieczerzy. Prezenty wręczaliśmy sobie tak jak w Polsce po kolacji, jednak ze względu na klimat w jakim żyliśmy nie mieliśmy nigdy ani przystrojonej, żywej, zielonej choinki ani górek śniegu.
- A co Ty tutaj jeszcze robisz? Przecież dyżur skończyłaś kochana ponad godzinę temu. - z zamyślenia wyrwał mnie wesoły głos Leny, która akurat weszła do lekarskiego z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Co takiego?! Pani Helenka mnie udusi, obiecałam być punktualnie! 
Czym sił w nogach ubrałam na siebie swój płaszcz w kolorze pudrowego różu i chwytając w pośpiechu torebkę wybiegłam niemalże ze szpitala.
Na szybko jeszcze zeskrobałam śnieg z bocznych i przedniej szyby  auta i już wyjeżdżałam z  przyszpitalnego parkingu. Byłam nawet zła na samą siebie o to, że w dzień powrotu Piotra z delegacji, ja nie wyszłam punktualnie z pracy i teraz przez to mogę nie zdążyć ze zrobieniem kolacji. 

Przez całą drogę w radiu leciały tylko i wyłącznie świąteczne piosenki. Nawet i mi udzielił sie już  ten klimat. Z uśmiechem malującym się na twarzy przekroczyłam próg mieszkania odkładając torebkę na pobliski stolik. Przeprosiłam serdecznie panią Halinkę i nim zaparzyłam sobie herbaty jej już nie było. Dobrze, że nie była aż tak zła jak przypuszczałam. Przynajmniej mam nauczkę na przyszłość żeby wracać punktualnie do domu.

Stasiu był już wykąpany i grzecznie spał w swoim łóżeczku przez co w mieszkaniu panowała kompletna cisza. Mogłam w końcu usiąść wygodnie na kanapie i napić się ciepłego napoju. Monotonny serial w telewizji sprawił, że poszłam do kuchni przygotowywać jakąś kolację. Kilka kanapek w zupełności wystarczyło żebym zapełnila talerz po brzegi. Z tego wszystkiego zapomniałam nawet, że w każdej chwili do domu mógł wrócić Piotr. Wróciłam z powrotem na kanapę i zaczęłam konsumować posiłek. Nie wiedząc nawet kiedy zasnęłam na kanapie.

Przebudził mnie huk tłuczonego szkła dobiegającego z pomieszczenia obok. Otworzyłam oczy podnosząc się do pozycji pionowej i analizując wcześniejsze wydarzenie. Dostrzegłam Piotra, który na kolanach zbierał resztki potłuczonego szkła w kuchni. Podeszłam cicho przyglądając się poczynaniom mojego męża. Ten widząc tylko moją osobę uśmiechnął się nieśmiało i wyrzucił resztki okruchów do śmietnika.
- Przepraszam. Chciałem się napić wody i mi szklanka wyleciała z dłoni. Nie chciałem Cię budzić. 
- Miłe powitanie. Nie było Cię kilka dni, a jak już wracasz to witasz sie tłumaczeniem dlaczego zbiłeś szklankę. Tak kochanie, ja też się stęskniłam, u nas wszystko w porządku i tak dalej... - udając obrażoną ( co nawet zawsze wychodziło mi bardzo dobrze ;p ) odwróciłam się plecami do swojego męża i z zamiarem powrotu na kanapę w salonie ruszyłam powolnym krokiem w tym kierunku. Piotr jednak był troszkę szybszy ode mnie, bo złapał mnie w łokciu przyglądając maksymalnie blisko do siebie i składając na moich ustach namiętny pocałunek. Ten jednak był inny od wszystkich... Był przepełniony tęsknotą, miłością i pragnieniem. Z niechęcią oderwaliśmy się od siebie, ponieważ brakowało nam już tchu. Uśmiechnęłam się wesoło wtulając w tors ukochanego. To było to, co uwielbiałam robić najbardziej. Czułam się wtedy taka bezpieczna i przede wszystkim spokojna. 
- Jesteś głodny? Zrobię coś na szybko, bo pewnie podróż Ciebie wymęczyła.
- Dzięki, ale póki co to marzę tylko o prysznicu. Pójdę się ogarnąć i przyjdę dobrze? 
- No dobrze to idź, a ja zrobię Tobie chociaż jakieś kanapki i zaparzę herbaty. 

Z zadowoleniem malującym się na mojej twarzy poszłam do kuchni zrobić coś do jedzenia. Szybko udało mi się zasypać talerz ulubionymi kanapkami Piotra. Zaparzyłam jeszcze jego ulubioną herbatę i słysząc dochodzący z łazienki szum wody postanowiłam rozpakować jego walizkę. W końcu im szybciej wrzucę do pralki jego rzeczy, tym szybciej wyschną i je wyprasuje, a co za tym idzie szybciej i Piotr je założy. Po wyciągnięciu wszystkich rzeczy z torby wstałam powoli trzymając całą górę brudów i z zamiarem wrzucenia ich do pralki ruszyłam w stronę łazienki. Pech chciał, że z tego całego stosu wyleciała ulubiona koszula Piotra, a kiedy już ją podniosłam dostrzegłam ślady czerwonej szminki na kołnierzyku...



Czy to początek dopiero problemów?

piątek, 1 sierpnia 2014

Part 30

Jest środek nocy, a ja właśnie siedzę przy stole z moim ukochanym konsumując przygotowane kilka godzin wcześniej przez niego danie.  Analizując wcześniejszą wypowiedź Piotra dalej nie potrafię w to uwierzyć..Piotr i Radwan rodziną? Niby dwa zupełnie nie psujące do siebie elementy, a jednak układają się w całość. Z tego wszystkiego nawet jeść mi się odechciało, co chyba nie uszło uwadze mojego męża.
- Stało się coś? Nie smakuje? Może powinienem jednak bardziej doprawić... - jego głos jest pełen troski, a ja będąc jak w jakimś transie kiwam głową wydając swój sprzeciw i zanurzając usta w szklance z wodą. Niemalże od razu wypijam całą duszkiem wracając później do jedzenia.
- Hana co się dzieje? Wszystko w porządku?
- Yhym... - udaje mi się tylko tyle powiedzieć, a w zasadzie przemruczeć.
- Wiesz, że się martwię o Ciebie. Mów wprost co jest nie tak.
- Nic skarbie, po prostu dalej jestem w lekkim szoku, że Ty i Radwan to rodzina... Nie przejmuj się mną, powiedz mi lepiej jak Stasiu dzisiaj? Dawałeś sobie radę? - chciałam za wszelką cenę zmienić temat i przestać myśleć o tajemnicy mojego męża.
- No pewnie że tak. W końcu co dwóch facetów w domu to nie jeden. Oglądaliśmy ze Stasiem po obiadku film i nawet starczyło czasu na małą drzemkę.
- Śmiem twierdzić, że tatuś szybciej zasnął od swojego synka. - zaśmiałam się wesoło odkładając pusty talerz do zlewu. Zmęczenie dawało się we znaki, bowiem zdarzyło się mnie ziewnąć kilka razy.
- Idziemy spać kochanie. Idziesz jutro do pracy już normalnie?
No właśnie... Przez to zamieszanie całkowicie zapomniałam zajrzeć do Stefana. Było już późno i nie wypadało by teraz dzwonić do dyrektora.
- Przez ten wybuch nie miałam nawet chwili aby zajrzeć w celu ustalenia swojego grafiku na ten miesiąc. Z rana pojadę do szpitala i porozmawiam ze Stefanem. Chodźmy do łóżka, bo ledwo stoję już na nogach.
- No dobrze.
Nie zdołałam nawet zrobić kroku w kierunku naszej sypialni, ponieważ Piotr wziął mnie na ręce i zaniósł wprost do łóżka. Podobało mi się do strasznie, więc pozwoliłam po położeniu mnie na łoże, okryciu kołdrą i wtuleniu się w moje plecy mojego męża odpłynęłam do krainy Morfeusza.